środa, 19 lutego 2014

Santorini - wyspa św. Heleny



Nasza "grecka przygoda" rozpoczęła się w Heraklionie, największym mieście na Krecie.
Samolot wylądował przed godziną 20, bez problemu trafiliśmy do hotelu i po krórkim odpoczynku wyruszyliśmy na wieczorny spacer.

W pierwszej kolejności udaliśmy się na duży plac przy porcie, pełen knajpek, ludzi i muzyki. Tam pierwszy raz zasmakowaliśmy greckiej kuchni i była to miłość od pierwszego...kęsa ;)
Posileni musaką i souvlakami powędrowaliśmy do portu, a później zasnęliśmy jak niemowlęta, by skoro świt wstać i wyruszyć promem na Santorini.


Port w Heraklionie nocą.


Zatłoczone uliczki Heraklionu



Po około 3 godzinach rejsu, naszym oczom ukazały się malownicze, cynamonowe zbocza wyspy, która do końca życia będzie bliska naszym sercom.
Autobusem przetransportowaliśmy się do miejscowości Perissa, gdzie znajdował się nasz hotel.
Pierwsze popołudnie poświęciliśmy na rozejrzenie się po okolicy i zapoznanie z naszą panią fotograf (pozdrawiamy Karolinę:P).

Perissa, Santorini





Następnego dnia żądni wrażeń udaliśmy się do miejscowości Akrotiri. Niestety słynne antyczne miasto tego dnia było nieczynne...Jednak nic straconego- będąc w tej okolicy postanowiliśmy poplażować na słynnej czerwonej plaży.

Akrotiri, Santorini

Niesamowite widoki- magazyny w skałach

Słynna czerwona plaża w Akrotiri



Aby dojść na plażę musimy pokonać kamieniste, dość strome zbocze czerwonej góry




Kolejnym przystankiem było największe miasto na Santorini- Thira. Jej znak rozpoznawczy to piękne białe i pastelowe domki, urokliwe uliczki i piękny widok na Kalderę.


Thira, największe miasto na Santorini.

Thira- znak charakterystyczny: białe i pastelowe budynki
Nea Kameni widziane z Thiry



Po nad wyraz obfitym i pysznym obiedzie udaliśmy się do istnej greckiej perełki- miasteczka Oia...

Widoki jak z bajki, biel niskich domków kaskadowo schodzących do morza robi ogromne wrażenie..
Zachód słońca w Oia był najpiękniejszym jaki do tej pory dane nam było podziwiać...z pewnością jeszcze tu dla niego wrócimy!


Najbardziej rozpoznawalne greckie miasto, Oia, Santorini.


Widoczek znany z większości greckich pocztówek.



W oczekiwaniu na zachód słońca.




Zmierzchało a my smakowaliśmy nocnego życia Perissy, przy lokalnym piwku i muzyce na żywo (kolejny raz pozdrawiamy Karolinę :)).

Dnia trzeciego udaliśmy się na całodzienną wycieczkę fakultatywną podczas której spacerowaliśmy po kamienistej, górzystej wysepce na środku Kaldery- Nea Kameni, Kuba pływał w gorący źródłach oraz odwiedziliśmy wyspę Thirassię.Z miejsca na miejsce przemieszczaliśmy się małym statkiem, dzięki czemu stale mogliśmy podziwiać całą Kalderę z perspektywy Morza Śródziemnego.

Thira widziana ze statku.

W drodze na szczyt,Nea Kameni


Thirassia, kształtem przypominająca krokodyla.




Ani się obejrzeliśmy a pozostało nam kilkanaście godzin do najważniejszego dnia w naszym wspólnym życiu...;)


25 września 2013 roku w wyjątkowych okolicznościach na tarasie z widokiem na santoryńską Kalderę staliśmy się mężem i żoną!


Ostatni dzień na Santorini, po dopełnieniu urzędowych formalności związanych ze zmianą stanu cywilnego, upłynął w atmosferze całkowitego, słodkiego lenistwa na plaży w Perissie, przy pysznym jedzeniu i drinkach ze świeżych owoców.

Plaża w Perissie, Santorini.




Zachód słońca w Pyrgos.

Natomiast wieczorową porą płynęliśmy już w kierunku Krety...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz