poniedziałek, 29 lutego 2016

Sri Lanka część I - Południowa twarz wyspy


Od eksploracji południowej części wyspy zaczęliśmy swoją przygodę z Cejlonem. Dotarcie do Guesthouse'u w Mirissie z lotniska w Colombo nie okazało się zbyt trudne. Oczywiście nie obyło się bez przygód.
Wsiedliśmy do pociągu w Forcie, na "łapu capu". Niby kierunek ten sam, ale odjeżdżał około 30 minut wcześniej. Kilkanaście kilometrów nerwowego rozglądania się na lewo i prawo okazało się niepotrzebne, a wystawiona na pierwszą próbę życzliwość lokalsów zdała egzamin celująco ( bycie jedynymi białasami w wypełnionym po brzegu pociągu 3 klasy to niezapomniane przeżycie ! Polecamy ! ).
Mirissa


W Mirissie spędziliśmy pełne 3 dni oglądając wieloryby ( ahaaa ta  ), surfując ( he he ) i obżerając się owocami morza ( poważka ! ).  

No dobra. Wielorybów nie zobaczyliśmy. Pomimo sześciogodzinnego rejsu po wzburzonym oceanie i szalonej pogoni za tymi grubasami, nie udało nam się zobaczyć ani kawałka dupy zza rogu. Za to koncertowo Kuba "spawiował" sobie koszulkę i spodenki - prawdziwy wilk morski.
oglądamy wieloryby

Surfowanie było już na 3 plus, ale takie mocne. Po godzinnej lekcji udało się przejechać na fali około 3-4 sekund. Myślę, że to dobry wynik jak na poziom total beginner. Jeśli macie okazję i warunki do spróbowania tego sportu, bez chwili wahania polecamy.
Surfer, że hej !

Owoce morza. Na ten temat to Ania się wypowie szerzej w osobnym tekście. Jednym zdaniem - chłopaki w knajpkach przy plaży, z rozpalonymi grillami dają radę !
Mniami


Mirissa sama w sobie jako miasteczko nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Ot taki mini kurort do byczenia się ( na uwagę zasługuje port, warto się przejść i pocykać fotki rybakom podczas pracy ). Jednak plaża oraz ocean to wystarczający pretekst do odwiedzin. Poza tym, stanowi dobrą bazę wypadową do innych miejsc.
Port w Mirissie

Przy pracy ...

Osiedlowy warzywniak


Co zobaczyliśmy w okolicy ? 

Galle 
Galle to tzw. "must see" okolicy. To fortowe miasteczko, głównie ukształtowane przez Holendrów to istna perełka Sri Lanki. Zgubicie się w uliczkach fortu, zjecie fajne jedzonko w jednej z licznych knajpek, a jak macie ochotę to poszalejecie na zakupach w sklepikach z rękodziełem i pamiątkami.
Fort Galle

Fort Galle


Sinharaja Forest - las deszczowy
Wypad w to miejsce można również zaplanować z centralnej części wyspy. Trudno jest dotrzeć tam na własną rękę, a na miejscu i tak trzeba wynająć przewodnika. Polecamy zakup wycieczki w hotelu, może nie najtańsza opcja, ale na pewno wygodna.  Las deszczowy robi ogromne wrażenie, a smaczku dodaje fakt, że żyjące tam stworzonka często występują tylko w tym miejscu. 

wejście do lasu

jeden z mieszkańców


kolejny
i kolejny :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz