czwartek, 16 lutego 2017

Indonezyjsko- Singapurska lista pierwszych razów


W tydzień po wylądowaniu na Europejskich ziemiach, przystosowaniu się do warunków atmosferycznych (co nie było łatwe) i wstępnym ogarnięciu spraw zawodowych- nadszedł czas na małe podsumowanie wyjazdu.


Oto telegraficzny skrót z indonezyjsko-singapurskiego tripa. Co udało nam się zrobić, doświadczyć, zobaczyć podczas 3 tygodni w Azji?

  • Odwiedziliśmy 2 nowe kraje
  • Byliśmy na 4 nowych wyspach- trzy z nich indonezyjskie: Bali, Lombok i Jawę plus Singapur
  • Delektowaliśmy się tropikalnym klimatem na kilku nowych plażach



  • 6-krotnie zmienialiśmy strefy czasowe. Między Berlinem a Katarem 2 h różnicy, Katarem a Singapurem 4h, Singapurem a Jawą 1 h (choć można odnieść wrażenie, że przemieściliśmy się o jakieś 30 lat- wstecz…), Jawą a Lombokiem 1 h (na Bali obowiązywała ta sama strefa czasowa). No i w drodze powrotnej już tylko różnica czasu między Singapurem i Katarem oraz Katarem a Berlinem. Jet Lag murowany. 


  • Poznaliśmy dziesiątki nowych smaków i odwiedziliśmy dziesiątki knajp, co przełożyło się na nieco wyższą wagę przy powrocie do domu ;)


  • Odwzajemniliśmy tysiące uśmiechów


  • Setki razy odmówiliśmy oferty lokalsów z serii: „Taxi”?, „Waterfalls”?, „Volcano?”, „Batik Art?” Aj... ta azjatycka „gościnność”. Każdy chce jak najlepiej „zatroszczyć się” o przybysza z zachodu…
  • Zrobiliśmy tysiące zdjęć na użytek własny plus trochę selfiaków z zaciekawionymi nami indonezyjczykami

  • Wspięliśmy się na aktywny wulkan



  • Widzieliśmy kilka pięknych wodospadów


  • Odwiedziliśmy kilkanaście świątyń różnych wyznań


  • Byliśmy na pokazie tradycyjnego tańca balijskiego

  • Spacerowaliśmy polami ryżowymi- balijska wizytówka, w realu robi jeszcze większe wrażenie

  • "Zaliczyliśmy" tradycyjny masaż balijski
  • Pierwszy raz jeździliśmy skuterem. A, żeby nie było zbyt łatwo stan zastany był taki: ruch lewostronny, na drogach dziura na dziurze, a jak te wszystkie dziury zostały zalane deszczówką z tropikalnej ulewy to dopiero zrobiło się wesoło- no ale, daliśmy radę. Trochę poobijaliśmy tyłki ale to co udało nam się zwiedzić to nasze




  • Pierwszy raz tankowaliśmy przy pomocy szklanej butelki i lejka

  • Przebyliśmy niezliczone ilości kilometrów, przeróżnymi środkami lokomocji. Zaliczyliśmy 7 lotów, płynęliśmy promem, jeździliśmy: pociągiem, metrem, autobusami, rikszami , taksówkami , busami, jeepem 4x4. Po wyjściu z promu na Bali proponowano nam także... helikopter ale akurat z tej opcji transferu nie skorzystaliśmy

  • Pierwszy raz żułam betel i szczerze mówiąc raczej nie byłby moją ulubioną używką
  • Pierwszy raz zaliczyłam tak bliskie spotkanie z małpą. Widziałam w życiu nie jedną, z resztą w całej Azji jest ich bez liku, ale do tej pory żadna po mnie nie skakała

  • Kilkukrotnie przemoczyliśmy wszystkie swoje bagaże- uroki przemieszczania się podczas pory deszczowej
  • Zużyliśmy kilka płaszczy przeciwdeszczowych, ale i 2 butelki filtrów przeciwsłonecznych- pora deszczowa zmienną jest

Reasumując w głowach mamy o milion niezapomnianych chwil więcej i jeszcze raz tyle wspomnień, których nikt nam nie odbierze.  A przy tym wszystkim choć na trochę odcięliśmy się od rutyny, zdystansowaliśmy się od otaczającej nas rzeczywistości, wypoczęliśmy i zrobiliśmy kolejnych kilka małych kroczków do lepszego zrozumienia świata w którym żyjemy. A to tylko zaostrza apetyt na więcej i utwierdza w przekonaniu, że podróżowanie to coś pięknego !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz