środa, 19 czerwca 2019

Antelope Canyon , Lake Powell , Zion National Park - Road Trip Dzień 4


O istnieniu kanionów szczelinowych dowiedziałam się po obejrzeniu filmu "127 godzin". Opowiadającym o chłopaku, który przez swoją brawurę na kilka dni utknął w Blue Canyon w Utha . I jak się pewnie domyślacie- ledwo uszedł z życiem. Historia smutna, ale ujęcia zapadły mi w pamięci do tej pory. I tak oto po 10 latach od seansu mieliśmy przespacerować się bardzo podobnym kanionem. 

Mowa oczywiście o słynnym Kanionie Antylopy, leżącym na terenie rezerwatu Indian Nawaho (Arizona). Niesamowite formy ukształtowały się w wyniku erozji, do której w głównej mierze przyczyniły się wody rzek okresowych, drążące tunele w bardzo plastycznych ścianach piaskowca. Efekt jest piorunujący- zakręcone korytarze o intensywnie czerwono pomarańczowej barwie. Na zdjęciach, które wcześniej oglądałam w internecie sprawiały wrażenie nierealnych. Stąd moja ekscytacja wizytą w tym miejscu. Bo co jeśli to nie efekt Photoszopa tylko ten kanion właśnie tak wygląda w realu? 
Podobno najlepiej wygląda przy słonecznej pogodzie, gdy promienie wpadają przez szczeliny. Podobno... 
Nas tego dnia obudziło wyjątkowo pochmurne niebo, bez szans na jakikolwiek prześwit przez najbliższe kilka godzin. Miny trochę zrzedły, ale jak rozpadało się na dobre... przyznam szczerze- wpadłam w lekką panikę. W internetach pisali, że w trakcie deszczu zejścia do kanionu są odwołane. I co teraz? To, że nie będzie nam dane zobaczenie mega nasyconych barw- przyszło mi ze względną łatwością. No ale nie zobaczyć kanionu wcale ????? Nie było takiej opcji. 

Zwiedzanie tego miejsca możliwe jest tylko z przewodnikiem. Bilety kupić można w budce zaraz przy wjeździe na teren Kanionu lub z wyprzedzeniem przez stronę internetową (TU). My wybraliśmy drugą opcję i taką polecamy, jeśli chcecie mieć pewność, że wejdziecie. Nasza wizyta w tym miejscu przypadła na niski okres turystyczny więc osoby chcące wykupić wstęp na miejscu nie miały z tym większego problemu. Ale z ciekawości weszłam sprawdzić jak wygląda kalendarz na sezon wakacyjny i okazuje się, że większość tourów jest już wyprzedana. 
Zejścia odbywają się codziennie w godzinach od 6:00 - 16:45, a kolejne grupy wpuszczane są (teoretycznie) co 30 min i spędzają w kanionie godzinę. My mieliśmy rozpocząć swoją przygodę o 9:15, jednak w grupie przed nami były jeszcze 2 wolne miejsca. Więc ostatecznie weszliśmy z nimi o 8:45. 

Jak się okazało deszcz nie przeszkodził nam w zwiedzaniu. Choć dowiedzieliśmy się, że spotkało nas wyjątkowe "szczęście", bo opady zdarzają się w tym miejscu bardzo rzadko. 
Musieliśmy uważać na metalowych schodkach prowadzących w głąb kanionu, były mokre, a  co za tym istniało duże ryzyko poślizgnięcia się . Skały momentami miały mokre, ciemne zacieki i kolory miejscami były przytłumione. Ale i tak gdy tylko weszliśmy w pierwszą szczelinę- wszyscy jak jeden mąż zbierali szczęki z podłogi. Te kształty, ta struktura, te  kolory ! Bajka ! Założę się, że po kilku pierwszych minutach, każdy z nas miał już po kilkadziesiąt fot. Co wymagało później solidnej selekcji. 
Mogę śmiało powiedzieć, że to jedno z najpiękniejszych miejsc, które w życiu odwiedziłam. I wrażeń nie popsuła nawet londyńska pogoda. 

Informacje praktyczne: 
O tym, że na miejscu trzeba się stawić 30 minut przed planowaną godziną zejścia do kanionu. Czy to, że nie wolno wnosić żadnych toreb, selfie sticków, statywów, dronów czy kamer typu Go Pro dowiecie się z meila, którego otrzymacie zaraz po dokonaniu rezerwacji. Ale nie wspomniałam jeszcze o jednej sprawie, nad którą zastanawia się chyba każdy wybierający się tutaj. A mianowicie, którą część Kanionu zwiedzić: górny czy dolny?
U nas problem rozwiązał się sam. Nie zgłębialiśmy swojej wiedzy wcześniej. Usiedliśmy, kliknęliśmy, kupiliśmy bilety do Lower Antelope Canyon. Po kilku dniach zorientowaliśmy się jaka jest między nimi różnica i nabraliśmy wątpliwości czy dobrze zrobiliśmy. Zastanawialiśmy się nawet nad zmianą rezerwacji. Jednak po przeanalizowaniu plusów i minusów postanowiliśmy zostać przy zwiedzaniu dolnej części kanionu. 

Jaka jest między nimi różnica? 
Upper Antelope Canyon jest bardziej rozpoznawalny, szybciej wyprzedaje bilety, no i możemy się tam spodziewać dłuższych kolejek do wejścia. W okresie od maja do sierpnia w godzinach około południowych występuje w nich zjawisko "słupów świetlnych". Polega na tym, że promienie słoneczne wpadając przez wąskie szczeliny do wnętrza kanionu,  w charakterystyczny sposób oświetlają jego wnętrze. Ta część kanionu rozszerza się ku dołowi, w przeciwieństwie do Lower Antelope Kanion i właśnie to jest powodem braków zjawiska "słupów świetlnych" w tym drugim.
Zwiedzanie jest podobno łatwiejsze, gdyż korytarze kanionu są szersze, no i żeby się do niego dostać nie musimy używać metalowych schodów. 
Największym minusem Upper Antelope Canyon jest ilość zwiedzających. Z relacji zamieszczonych w internecie dowiedziałam się, że wiele osób, swojego pobytu w nim (w szczycie sezonu) nie wspomina zbyt dobrze. Mnóstwo rozpychających się ludzi, duże grupy, ciężko było usłyszeć przewodnika, a podobno zrobienie zdjęcia bez ludzi w tle stanowi nie lada wyzwanie. Wstęp kosztuje 60 USD za osobę ( z wliczonym już wstępem na teren Rezerwatu- 8 USD), a kupicie je TU

No ale w górnym kanionie nie byliśmy, więc jest to zbiór informacji znalezionych w internecie. 

Za to za informację o  Lower Antelope Canyon ręczę własnym doświadczeniem. 
Żeby dostać się do wnętrza kanionu, a następnie się z niego wydostać- musimy pokonać kilkadziesiąt metalowych schodów (są poręcze), o ile nie mamy problemów z normalnym  poruszaniem się nie stanowi to najmniejszego problemu. Korytarze są dosyć wąskie, ale opisywane w interentach historie o przeciskaniu się są mocno podkoloryzowane. 
Podobno jest on bardziej kolorowy niż Upper, przez to, że rozszerza się ku górze i dostaje się do niego więcej światła. Fakt, pomimo braku słońca na zewnątrz- otaczające nas barwy, zachwycały. 
Bilet kosztuje 52 USD (już z 8USD za wstęp na teren Rezerwatu). Zwiedzaliśmy w 8 osobowej grupie, a wszystko przebiegało bardzo sprawnie i w miłej atmosferze. Zapewniał nam ją przesympatyczny, młody przewodnik, który bardzo starał się, żebyśmy czas spędzony w kanionie wspominali przez długie lata. Co chwilę rzucał żartami, opowiedział nam trochę o historii, wskazywał najbardziej interesujące miejsca, zwracał naszą uwagę na charakterystyczne skały przypominające dla przykładu: rekina, jaszczurkę czy kobietę z rozwianymi włosami. Dbał też o to, żeby każdy wrócił do domu z conajmniej kilkoma fotkami z własną osobą w roli głównej i bez innych ludzi w tle. Wcześniej, przeglądając internet, sądziłam, że wszystkie tego typu zdjęcia pochodzą od osób, które wykupiły opcję "Photographic Tour". Jak się okazało, nic bardziej mylnego.

Oczywiście jeśli jesteście fotograficznymi zapaleńcami lub zajmujecie się zdjęciami zawodowo. Wspomniany wcześniej  "Photographic Tour" (dostępny w Upper Antelope Canyon), wart jest rozważenia. Odbywa się w niewielkich grupach, 2 x dziennie, kosztuje 125 USD/ os. Za to podobno zapewnia swobodę robienia zdjęć (także z użyciem statywu), puste przestrzenie i dwie godziny w kanionie. Z tego co wyczytałam stawiając się na taką wycieczkę trzeba okazać sprzęt fotograficzny. A to dlatego, że zdarzały się przypadki osób, które z braku miejsc na standardowe wejścia, zapisywały się na ten profi tour i wchodziły ze smartfonami, żeby na spokojnie cyknąć selfiaki. Nie idźcie tą drogą. Udając się do Lower kanionu, będziecie mieli mnóstwo okazji do zrobienia fajnych zdjęć na potrzeby własne.

Wybierając się do Antelope Canyon pamiętajcie, żeby dobrze ustawić sobie zegarki. Obowiązuje tu czas Arizony. Co nabiera dużego znaczenia jeśli przed wizytą w tym miejscu nie nocujecie w Page, tylko np. jedziecie od strony Monument Valley lub np. Bryce Canyon.














Lake Powell
Po czerwono pomarańczowych podziemnych zachwytach w Kanionie Antylopy ruszyliśmy dalej. Poprzedniego dnia nie zdążyliśmy zobaczyć najbardziej rozpoznawalnego miejsca w miasteczku Page. Mowa o sztucznym jeziorze Powell, powstałego na skutek spiętrzenia wód rzeki Kolorado, które miało miejsce przy budowie Glen Canyon Dam- zapory o której pisałam w poprzednim wpisie (TU). Jest ono drugim, po jeziorze Mead (przy Hoover Dam), największym rezerwuarem wodnym w USA. Bywa nazywane najpiękniejszym sztucznym jeziorem świata. Nas nie zachwyciło, na co ogromny wpływ miała deszczowa pogoda. Zapewne w słoneczny dzień wszystko wyglądałoby o wiele ładniej. Oczywiście jeśli będziemy obserwować jezioro z odpowiedniego miejsca. Niestety przy samym wjeździe wita nas mocno industrialny krajobraz, który burzy chiloutową atmosferę, zwykle panującą w tego typu miejscach. Ale linia brzegowa Lake Powell liczy sobie 3156 km, czyli więcej niż całkowita długość amerykańskiego wybrzeża Pacyfiku. Dlatego z pewnością jeśli poświęcimy mu więcej czasu i dla przykładu wybierzemy się w rejs po jego tafli, znajdziemy przepiękne miejsca.  
Jezioro cieszy się dużą popularnością jako miejsce wypoczynku dla licznej grupy amerykanów. Nad jego brzegiem znajduje się duży hotel, jest też wielka przystań. Z resztą całe Page stanowi bazę noclegową dla turystów chcących nacieszyć się urokami tegoż jeziora. Z pewnością w szczycie sezonu wakacyjnego panuje tu zupełnie inna atmosfera. 
Jeśli planujecie zostać tu dłużej, warto zapoznać się z pełną ofertę atrakcji oferowanych przy Lake Powell. Na oficjalnej stronie internetowej (TU), znajdziecie wszystkie niezbędne informacje o organizowanych rejsach.











Zion National Park 
Jadąc z Page w kierunku Pahrump, decydujemy się na przejazd drogą prowadzącą przez Zion National Park. Wydłuża nam to czas przejazdu o 40 minut w stosunku do najszybszej trasy proponowanej przez nawigację. Ale zapewnia niesamowite widoki. W swoim planie zwiedzania USA nie uwzględniliśmy Parku Zion. Niestety dysponując ograniczoną ilością czasu trzeba z czegoś zrezygnować- padło właśnie na niego. I nie ukrywamy, że przejazd przez ten Park sprawił, że nieco żałowaliśmy tej decyzji. Bo widoki na trasie były obłędne. Niestety w dalszym ciągu towarzyszył nam deszcz, ale mimo wszystko okolica zrobiła na nas ogromne wrażenie. Co chwilę zatrzymywaliśmy się w zatoczkach, żeby móc strzelić kilka fotek.

Pamiętajcie, że wjeżdżając na teren Parku trzeba okazać Anuall Pass lub zapłacić 30 USD.










Pahrump
Po 6 godzinach jazdy docieramy do kolejnego hotelu (Best Western Pahrump Oasis). Wybór padł na miejscowość Pahrump, bo dojazd do Doliny Śmierci zajmuje stąd zaledwie 30 minut. A zależało nam, żeby znaleźć się w niej możliwie jak najwcześniej. No ale to już temat na osobny wpis w którym przeczytacie o naszej wizycie w Dolinie Śmierci.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz