wtorek, 20 sierpnia 2019

Park Narodowy Doliny Śmierci- Road Trip dzień 5


Pierwsze skojarzenie z Doliną Śmierci to  żar lejący się z nieba i ciężkie do przeżycia upały. To prawda, że momentami temperatury są ciężkie do zniesienia. Ale ku naszemu zdziwieniu pomiędzy najwyżej położonym miejscem w Parku- Dantes View, a punktem najniższym- Badwater Basin ,różnica temperatur wynosiła około 25 stopni Celsjusza. A to wszystko podczas kilkugodzinnego pobytu na terenie Parku. 

Idealnym punktem wylotowym jest miejscowość Pahrump, gdzie zatrzymaliśmy się w kolejnym hotelu sieci Best Western (Best Western Pahrump Oasis). Z uwagi na bardzo wysokie temperatury w najsłynniejszym miejscu Doliny Śmierci (Badwater Basin) do Parku najlepiej wyjechać skoro świt. My wyruszyliśmy z hotelu o godzinie 7:00 (temp. 10 stopni), a już po 30 minutach znaleźliśmy się przy budkach wjazdowych na teren Parku. Nie zastaliśmy tam strażników, w odróżnieniu od wszytstkich innych Parków Narodowych zwiedzonych do tej pory. Jeśli nie posiadacie Annual Pass, nie martwicie się. Bilet bez problemu zakupicie w automacie. Koniecznie weźcie sobie stąd też mapkę, która z pewnością ułatwi poruszanie się po tym ogromnym terenie. 






W pierwszej kolejności udaliśmy się na Dantes View - punkt widokowy na wysokości 1500 m ponad Badwater Basin. Znajduje się tu parking, do którego prowadzi kręta i stroma droga. Po wyjściu z auta przywitał nas silny, zimny wiatr, a temperatura wynosiła 13 stopni. Ale widoki były niesamowite. Ogromna przestrzeń, którą podziwialiśmy w absolutnej ciszy. Serio ! Takiej ciszy nie "słyszeliśmy" jeszcze nigdzie indziej. Magia. Podobno jest to jedno z najlepszych miejsc na świecie  do obserwacji gwiazd.







Następnie udaliśmy się na Zabrieskie Point. Miejsce, które do złudzenia przypominało nam pewne części Pustyni Judzkiej, która była jednym z naszych największych zachwytów podczas podróży do Izraela. Pofałdowane formacje skalne robią niesamowite wrażenie. Jeśli macie ochotę możecie udać się na trekking w głąb tych pięknych, skalnych zakrętasów. My poprzestaliśmy na ich podziwianiu z punktu widokowego. Robiło się coraz cieplej (24 stopnie) i woleliśmy oszczędzać siły. 









Kolejnym punktem było Artist's Palette, czyli miejsce, które najbardziej nas rozczarowało. Spodziewaliśmy się bardziej nasyconych barw, a zastaliśmy co zastaliśmy. Z pewnością duży wpływ na efekt wizualny miało ostre słońce. Być może zdjęcia, które wcześniej widzieliśmy w internecie robione były w drugiej połowie dnia lub najzwyczajniej w świecie są efektem programów do obróbki. Jeśli chodzi o mnie większe wrażenie zrobiła sama droga dojazdowa do Artist's Palette (Artist's  Drive)


No i nadszedł czas na gwóźdź programu- Badwater Basin. Kiedyś znajdowało się tu jezioro, które po wyschnięciu odsłoniło najniżej położony w Ameryce Północnej punkt (85 m pod poziomem morza), w którym odnotowano najwyższą na świecie temperaturę powietrza... 56 stopni Celsjusza ! 
Gdy dojeżdżamy do parkingu, termometr w naszym aucie wskazuje 37 stopni, a było to o godzinie 9:30. Przy samym parkingu teren jest szary i nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie. Chcąc podziwiać śnieżnobiałe pola soli musimy udać się na krótki spacer (15 minut) w głąb solniska. 
Mijamy tabliczkę na której widnieje ostrzeżenie, że po godzinie 10 nie zaleca się przebywania w tym miejscu. Im głębiej się zapuszczaliśmy tym robiło się goręcej. Powietrze falowało w charakterystyczny sposób, skóra płonęła a pod stopami zgrzytała sól- wrażenia niesamowite, ale na krótką metę. Po kilkunastu minutach mieliśmy dość. 












Trochę zgłodnieliśmy, dlatego postanowiliśmy udać się do Furnace Creek Visitor Center, który stanowi parkową "oazę". Niestety jedyne na co mogliśmy liczyć to gotowe kanapki, no ale dobre i to. Natomiast i tak najbardziej ucieszyły nas lodowate napoje, które w zaistniałych okolicznościach okazały się zbawienne. 




Mesquite Flat Dunes to nasz ostatni przystanek przy wyjeździe z terenu Parku. Temperatury były już o wiele bardziej przyjazne (25 stopni), a przy tym schładzał nas dość silny, ale przyjemny powiew wiatru. Było to miejsce w którym zastaliśmy najwięcej turystów. Z nas upał wyssał wszystkie siły i podziwialiśmy wydmy praktycznie z parkingu. Ale mnóstwo osób zapuszczało się na dalsze spacery. 
Droga wyjazdowa z Parku Doliny Śmierci jest niezwykle malownicza i z pewnością na długo zapadnie nam w pamięci. Pokonując tę trasę dobrze się rozglądajcie. Być może tak jak my uda Wam się z bliska zaobserwować loty szkoleniowe myśliwców amerykańskiej armii. 
Przygotowując ten wpis znalazłam informację, że 2.08. tego roku doszło do wypadku. Podczas rutynowego lotu szkoleniowego, myśliwiec runął do wąwozu (link to artukułu TU). 














Informacje praktyczne: 

- Koniecznie zaopatrzcie się w zapas wody do picia, nakrycie głowy, filtry przeciwsłoneczne oraz okulary. 

- Na teren Parku wjeżdżajcie z pełnym bakiem. Z resztą, najlepiej taką zasadę przyjąć podczas całego Road Tripu. Odległości pomiędzy stacjami benzynowymi są ogromne, a jedyny dystrybutor jaki widzieliśmy był dopiero przy wyjeździe z Doliny Śmierci. A jakby tego było mało cena za galon była o dolara wyższa niż w mieście. 

- Warto sprawdzić też oficjalną stronę Parku (TU), gdzie znajdziecie aktualne informacje odnośnie  zamkniętych dróg oraz warunków atmosferycznych. Przygotujcie się na dość duże wahania temperatur (przynajmniej jeśli podróżujecie tak jak my- w kwietniu).

- Łącznie w Parku Narodowym Doliny Śmierci spędziliśmy 5 godzin. Jeśli chcielibyście zaliczyć treking musicie przewidzieć nieco więcej czasu. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz