Monument Valley
Po leniwym śniadaniu w hotelu (Kayenta Monument Valley Inn), wsiedliśmy do auta i po 30 minutach kupowaliśmy bilet wstępu na teren Parku. Chwilę później naszym oczom ukazał się najbardziej znany widoczek stanowiący jego symbol, i zarazem pierwszy z 11 wyszczególnionych na trasie punktów widokowych- mowa o "Mittens and Merrick Butte". Byliśmy nim tak podekscytowani, że minęło dobrych kilkanaście minut zanim wjechaliśmy na słynną Navajo Loop, trasę prowadzącą przez najatrakcyjniejsze miejsca w dolinie. Pokonać ją można na dwa sposoby: na własną rękę, wypożyczonym autem lub wraz ze zorganizowaną wycieczką. Wybraliśmy pierwszą opcję, dzięki czemu mogliśmy cieszyć się nielimitowanym czasem w tym pięknym miejscu i swobodą, którą w podróży cenimy sobie najbardziej.
Przejazd blisko 30 kilometrową pętlą szacowany jest na około 2 godziny. My kompletnie przepadliśmy i snuliśmy się między monumentami o godzinę dłużej. Szczerze, nie podejrzewaliśmy, że to miejsce, aż tak nas zachwyci. Jednogłośnie uznaliśmy, że w naszym rankingu najpiękniejszych miejsc wyjazdu plasuje się na zaszczytnej pierwszej pozycji ex aequo z Wielkim Kanionem. Czego z pewnością jeszcze kilka dni wcześniej bym nie podejrzewała.
Zachwyt spotęgowany był pogodą. Trafił nam się cudowny, słoneczny dzień, dzięki czemu dominująca dookoła czerwień była jeszcze piękniejsza, a "ochom" i "achom" nie było końca. Ale najbardziej zdumiewająca była ta przeogromna przestrzeń, co w połączeniu z kolorami i kształtami skał wyrastających pośrodku niczego robiły prawdziwy efekt WOW.
Informacje praktyczne:
- Wstęp do "Monument Valley" kosztuje 20 USD za auto (max 4 osoby w aucie). Z uwagi na fakt, że Park znajduje się na terenie rezerwatu Indian, Anuall Pass nie jest akceptowany.
Po opłaceniu wstępu otrzymacie mapkę z wyszczególnionymi najważniejszymi punktami widokowymi.
- Jeśli chcecie tak jak my, zwiedzać dolinę na własną rękę zalecane jest wypożyczenie wyższego auta, najlepiej z napędem na cztery koła. My posłuchaliśmy zaleceń. Ale na trasie spotykaliśmy mnóstwo samochodów nie spełniających tych wymagań i również dawały sobie świetnie radę.
- Szukając noclegu trafiliśmy na miejsca z widokiem na dolinę. Zastanawialiśmy się nad nimi, jednak po przeanalizowaniu naszego planu, zrezygnowaliśmy. Wiedzieliśmy, że na miejsce dotrzemy po zmroku, za to z samego rana wyruszymy zwiedzać. A w okolicy chcieliśmy spędzić tylko jedną noc, więc i tak nie nacieszylibyśmy się widokiem, za który jak się domyślacie trzeba było zapłacić o więcej (2 x) niż za hotel w miejscowości Kayenta.
Jednak po tym jak wpadliśmy w zachwyt Doliną Monumentów, teraz już wiemy, że tak samo jak w okolicy Grand Canyonu, tak i tutaj zostalibyśmy dłużej (na 2 noce). I nie ma innej opcji- z pewnością spalibyśmy w jednym z tych 2 miejsc: Goulding's Lodge albo The View , który w ofercie ma zarówno pokoje hotelowe jak i drewniane domki. Jeśli planujecie odwiedzić Dolinę poważnie się nad tym zastanówcie- cudowne widoki gwarantowane.
- Deszcz nie pada tu często. Ale gdy się już trafi, drogi bywają nieprzejezdne ( w uwagi na to, że nie są utwardzane).
- Jeśli tak jak my wjeżdżacie w okolice Monument Valley od strony Grand Canyonu, pamiętajcie, że zmienia się tu strefa czasowa i należy dodać sobie godzinę na tarczy zegarka. Natomiast jadąc w kierunku Horseshoe Bend (kolejne miejsce na naszej trasie), znów przestawiamy zegarek, cofając wskazówkę o godzinę.
- Więcej informacji znajdziecie na oficjalnej stronie Parku TU
Forrest Gump Point
Monument Valley widziany z drogi dojazdowej rozsławiony został dzięki filmowi "Forrest Gump" i jest absolutnym must see każdego road tripu w tej okolicy.
Po wyjeździe z Doliny kierujcie się w prawo, w stronę miejscowości Mexican Hat. Po dziesięciu minutach jazdy będziecie na miejscu. Z resztą obserwując krajobraz w lusterkach, sami zdecydujecie gdzie najlepiej będzie Wam się zatrzymać, żeby nacieszyć się widokiem. My dotarliśmy tu po godzinie 12. Ruch był już nasilony, więc ciężko było wybiec na drogę i cyknąć sobie fotkę. Zwłaszcza, że nie byliśmy jedynymi, którzy chcieli to zrobić. Dlatego musicie uzbroić się w cierpliwość, albo przyjechać tu skoro świt. Wybór należy do Was.
Po dwóch godzinach drogi z miejscowości Kayenta, dojeżdżamy w jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w okolicy- Horseshoe Bend. Droga dojazdowa nie jest zbyt dobrze oznaczona, ale nie mieliśmy problemów z trafieniem.
Zostawiamy samochód na płatnym parkingu (10 USD) i ruszamy za tłumem. Okolica jest płaska i można poczuć się trochę zdezorientowanym. No bo niby gdzie tutaj miałaby znajdować się ta słynna, wielka podkowa? W pierwszej chwili podejrzewaliśmy, że czeka nas dłuższy treking, co w połączeniu z żarem lejącym się z nieba nie tworzyłoby duetu idealnego. W przekonaniu utwierdzają nas tabliczki zalecające zaopatrzenie się w zapas wody na drogę. Jak się okazuje miejsce docelowe osiągamy po kilku minutach... Trasa nie jest wymagająca, ot zwykły spacer po piaskowej ścieżce, na końcu której każdy wpada w zachwyt. Naszym oczom ukazuje się ogromna "podkowa" skalna, dookoła, której rzeka Kolorado zmieniła swój bieg o 270 stopni. To zjawisko doskonale uzmysławia potęgę sił natury. Niesamowite !
Jeśli macie taką możliwość zaplanujcie swoją wizytę w tym miejscu w pierwszej połowie dnia. Czytałam, że najlepsze światło jest do godziny 15. My dojechaliśmy około 18 i słońce "waliło" nam prosto w oczy, a co za tym idzie ciężko było oglądać widoczki nie wspomnę już o robieniu fotek.
Podziwiając ten cud natury trzeba bardzo uważać, gdyż zdarzają się przypadki spadnięć z klifu (więcej TU). Po kilku wypadkach, które miały tu miejsce zamontowana została barierka. Jednak zabezpiecza ona jedynie krótki kawałek przy przepaści. I tak większość ludzi chcąc zrobić jak najlepsze zdjęcie (bez barierki) zbliża się do samej krawędzi urwiska. Na niezabezpieczonych skałach tłoczyły się grupki rozentuzjazmowanych ludzi, wymachujących selfie stickami i przepychających między sobą- aż włos na głowie się jeżył. Dlatego apeluję o rozwagę.
Warto wiedzieć, że Horseshoe Bend można oglądać też z poziomu wody, co z pewnością jest świetnym doświadczeniem. Jeśli planujecie zostać w tej okolicy dłużej, rozważcie wykupieniu rejsu po rzecze Kolorado. Więcej informacji znajdziecie TU.
Glen Canyon
Ostatnim punktem dnia jest krótka wizyta w Glen Canyon- jadąc z Horseshoe Bend w kierunku Page, nie da się pominąć znaku informującego o tym miejscu. Kamiennymi, naturalnymi schodkami docieramy do miejsca z którego doskonale widać Zaporę Glen Canyon. I choć gabarytowo przerosła Hoover Dam (więcej pisaliśmy TU), nie zyskała aż takiej sławy. Ale, będąc tu z pewnością warto zerknąć, zwłaszcza, że dookoła rozciągają się przepiękne widoczki- te pomarańczowe skały... no mam do nich słabość.
Po kolejnym męczącym dniu nie mieliśmy problemu z zaśnięciem. Wślizgnęliśmy się do hotelowych łóżek (Best Western At Lake Powell) i już nie mogliśmy się doczekać kolejnej atrakcji- Kanionu Antylopy.