poniedziałek, 28 marca 2016

Sri Lanka część II - Drzewo Bo, którego nie odwiedziliśmy i słonie, których nie było.


Święte miasto Anuradhapura odwiedziliśmy w drugiej części naszej podróży po Cejlonie ( przerwanej wyskokiem na Malediwy ). Spodziewaliśmy się naturalnego porównania do tajskiej Ayutthaya i rzeczywiście można zaobserwować wiele podobieństw. Historycznie obydwa miasta różnią się od siebie, ale jednocześnie są ważnymi ośrodkami dla wyznawców buddyzmu.
W mieście zatrzymaliśmy się w Hotelu Savonrich. Oddalony nieco od centrum nie pozwalał na poruszanie się bez pomocy "tuk-tuka", jednak w odległości 5 minut spacerem mieliśmy dostęp do innych restauracji niż nasza hotelowa oraz sklepów spożywczych, piekarni i mini bazarku owocowo-warzywnego. 
Droga do Hotelu :)
Pierwszego popołudnia ( dotarliśmy do Anuradhapura około 9 rano, bezpośrednim pociągiem z Colombo ), po krótkiej drzemce zdecydowaliśmy się na odwiedzenie Mihintale. To niewielka miejscowość położona 12 km od Anuradhapura w której możecie odwiedzić świątynię położoną na szczycie góry. W naszym subiektywnym odczuciu to miejsce klimatem bije na głowę wszystkie świątynie z Anuradhapura. Możliwe, że to akurat dany moment, bardzo mało turystów ( byliśmy tuż przed zamknięciem ), zachód słońca i po prostu "magia chwili" składają się na taką ocenę. Ale miejsce, które mieliśmy "odhaczyć" przy okazji, stało się jednym z tych, które zapamiętamy na zawsze. Zdecydowanie warto tam być !!!

Mihintale, schody na wzgórze

Mihintale

Mihintale

Mihintale, piękna panorama

Mihintale, jeden z pielgrzymów

Mihintale, ostatnie zdjęcia przed zachodem słońca


W drodze powrotnej zakupy na targu owocowym i spać. Na następny dzień mamy zaplanowane danie główne.

Starożytna część miasta Anuradhapura udostępniona dla turystów, jest bardzo rozległa. Macie dwie opcje. Wynajęcie tuk-tuka na cały dzień z kierowcą lub rowery. Weźcie pod uwagę, że może być bardzo gorąco, a chodzenia trochę jest. My po doświadczeniach z Tajlandii od razu zdecydowaliśmy się na objazd z tuk-tukowcem. Okazał się nim całkiem uprzejmy ( nic dziwnego, na Sri Lance wszyscy są przesympatyczni ) młody chłopak, który oczywiście znał okolicę jak własną kieszeń. Objazd ze swobodnym zwiedzaniem kolejnych miejsc zajął nam kilka godzin. Prawie wszędzie spotkacie lokalsów chcących sprzedać Wam niezwykłe figurki Buddy, paciorki, zawieszki i wiele innych rzeczy. Oczywiście dziwne by było, żebyśmy nie dali się namówić na zakup jedynego w swoim rodzaju Buddy z kamienia. Cenę jaką wynegocjowaliśmy przemilczę ;) Amatorka na całego hehe. 

Wracając do tytułowego drzewa Bo. Historię odszukacie sobie w internecie bez problemu. To drzewo pod którym Budda został oświecony. Szczepy drzewa można spotkać w kilku miejscach na całej wyspie, ale w tym oryginalnym naj naj - gdzie wszystko się zaczęło jakoś zapomnieliśmy o całej sprawie. Weszliśmy do świątyni i na górę z fajną panoramą na miasto i udaliśmy się w kolejne miejsce. Dopiero po czasie ogarnęliśmy, że "to było tam". Ignorancja poziom hard. Trudno :) 
Anuradhapura, Stare Miasto

Anuradhapura, Stare Miasto

Anuradhapura, jeden ze szczepów drzewa Bo

Anuradhapura, jeden ze szczepów drzewa Bo

Anuradhapura, uliczny zawadiaka :)

i koledzy

Anuradhapura, lokalna wiewiórka

Anuradhapura, Stare Miasto

Anuradhapura, Stare Miasto

Anuradhapura, nawadnianie to podstawa

Anuradhapura, Stare Miasto



Anuradhapura, po prawej oryginalne drzewo Bo, które po prostu zignorowaliśmy

Anuradhapura, najlepsze Roti na całej wyspie !!!

Na okolicę Anuradhapury mieliśmy zarezerwowane pełne dwa dni, a to dlatego, że zdecydowaliśmy się dodatkowo odwiedzić Park Narodowy Wilpattu. Safari na Sri Lance to pozycja obowiązkowa. Parków jest kilka, Wilpattu jest największy, ale nie najpopularniejszy. Nic to. Pobudka o 3 nad ranem i przejazd do Parku, tak żeby jeszcze przed wschodem wyruszyć w Jeep Safari. Miały być : Leopardy, Słonie, Niedźwiedzie, cuda niewidy. Nasza wycieczka okazała się niewypałem. Pomimo, że nasz kierowca przez 6 godzin woził nas po stepach, górkach i kałużach i naprawdę się starał i sam nie mógł w to uwierzyć - zwierząt brak. Nieee, no sorry. Były Pawie za każdym krzakiem, dwa krokodyle około 300 metrów od nas i .... werble...... kilka krów i lis. Staramy się podchodzić do takich akcji na luzie i wiadomo, że oczekiwania były o wiele większe ( tak, takie Safari jest dość drogie !  ), ale skończyło się na śmichach i chichach, piosenkach (tak.., kolędy też były śpiewane...;P) i poobijanych tyłkach od podskakiwania przez kilka godzin na dziurach. Możliwe, że to po prostu pech. Park wygląda naprawdę fajnie i możecie próbować uderzać, tylko żeby nie było ....a nie mówiłem ! ;) 
Wilpattu, szukamy zwierzaków

Wilpattu, I wanna see Your Peacock !

Wilpattu, szukamy zwierzaków

Wilpattu, zwierzaki znalazły nas hehe 

Wilpattu, nie ruszał się 5 minut, wypchany ? 

Wilpattu, szukamy zwierzaków

Z Anuradhapura autobusem publicznym pojechaliśmy do Dambulla. Droga minęła nam na pogawędce z dwoma chłopakami ze stanów, którzy realizowali podobną trasę jak my. Spotkaliśmy ich później jeszcze raz w jednej ze świątyń. Ale o tym w kolejnym tekście. Pytania ? Pisz śmiało ... :) Na koniec kilka fotek z głównej ulicy Anuradhapura. 
Anuradhapura, okolice Savonrich Hotel

Anuradhapura, chłopaki na rewirze

Anuradhapura, krokiecika ?

Anuradhapura

Anuradhapura, Panie patrz Pan na drogę a nie na białasów

Anuradhapura, jedzie nasz !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz