środa, 13 kwietnia 2016

Magiczne Fulidhoo

Dlaczego Fulidhoo? A no dla tego, że jest stosunkowo nie daleko od Male, transport na tą wyspę zgrał nam się idealnie z rozkładem lotów, a co najważniejsze jest to wyspa zamieszkana przez lokalną ludność- a na tym nam najbardziej zależało- żeby zobaczyć możliwie jak najprawdziwsze Malediwy a nie te "resortowe", tylko i wyłącznie dla turystów ;)
Jak się okazało życie na lokalnej, malediwskiej wyspie płynie barrrrrrrrdzo powoli. Przyjeżdżając tam choćby na kilka dni można się całkowicie zresetować i zapomnieć o swoim chaotycznym, zabieganym, codziennym życiu.
Fulidhoo to urocza, malutka wysepka, a jej mieszkańcy to naprawdę mili, pomocni ludzie. Pomimo tego, że żyją na niewielkim skrawku lądu gdzieś na środku oceanu mają wszystko czego im trzeba. Na wyspie znajduje się szkoła, przedszkole, meczet,  dwie knajpki z przekąskami, jest też sklep spożywczy ze skrzynką pocztową i kilka sklepików z pamiątkami (czynne tylko wówczas gdy na wyspie pojawia się prywatny statek z turystami, tzw. safari boat- popularna forma zwiedzania "od wyspy do wyspy").

Spacerując "uliczkami" Fulidhoo






Sklep spożywczy


Przedszkole

Jest nawet amfiteatr w którym odbywają się pokazy tradycyjnego malediwskiego show "Badu Badu" - połączenie tańca, śpiewu i gry na bębnach. Jak się okazało- reprezentacja Fulidhoo wygrała coroczny, międzynarodowy konkurs w Badu Badu, także mieliśmy okazję oglądać mistrzów ;) Pokaz organizowany jest dla turystów w dni w które przypływają goście z resortów, ale nie można oprzeć się wrażeniu, że również mieszkańcom wyspy udział w show sprawia dużą przyjemność. Gromadzą się pod sceną ładnie ubrani i niby nieśmiało ale też biorą udział w pląsach na scenie, razem z co odważniejszymi turystami zachęcanymi przez członków zespołu do wspólnej zabawy. Impreza oczywiście bezalkoholowa ;) Tego typu uciechy są w kraju niedozwolone, ale nie martwcie się, dla bardzo potrzebujących (hehe) jest pocieszenie- można dostać go w resortach, na safari boats albo na "czarnym rynku", ceny podobno zawrotne ;)




Ludzie spędzają tutaj czas ze sobą, nigdzie nie pędzą, nigdzie specjalnie się nie spieszą. Jednak pomimo faktu, że dopiero od kilku lat każdy może odwiedzić dowolnie wybraną lokalną wyspę (wcześniej osoby z za granicy mogły przyjeżdżać na nie jedynie na zaproszenie mieszkańca, lub wypoczywać w resortach), to już widać, że za kolejne kilka lat wysepki te mogą stracić swój urok. Powstaje coraz więcej guesthausów i hoteli, udogodnień dla turystów, więc jeszcze trochę i na każdej z takich wysp może być bardzo tłoczno. Dlatego jeśli chcecie zaznać, spokojnych, leniwych Malediwów na lokalnej wyspie- nie odkładajcie decyzji o wypoczynku tutaj! Tym bardziej, że coraz częściej widzi się tanie bilety ;)



Huśtawka ;)
Należy pamiętać, że jest to kraj muzułmański. Właściciel naszego guesthausu na wstępie poprosił nas o szacunek dla mieszkańców wyspy i zastosowanie się do panujących tutaj zasad. W związku z tym przechadzając się po Fulidhoo musiałam pamiętać o odpowiednim ubiorze. Na wyspie znajduje się też osobna plaża dla turystów na której można się opalać i kąpać w strojach kąpielowych. Poniżej kilka jej zdjęć ;) Plaża znajduje się w mało przyjaznej lokalizacji, a mianowicie za wysypiskiem śmieci, które kilka razy dziennie są palone. My akurat mieliśmy szczęście lub, może wyczucie czasu i przebywaliśmy na plaży akurat w okresie wolnym od dymu ;)
  







Kraby ;)






Na wyspie na wielu palmach rozwieszone są hamaki na których spędzają dnie lokalsi i turyści ;)






W wolnej chwili można było obejrzeć mecz ;)


Główna plaża na wyspie





Na koniec kilka zdjęć naszego pokoju i terenu przed guesthausem. Mieszkaliśmy w jednym z trzech tego typu miejsc na Fulidhoo, w Thundi Guesthaus. Miejsce godne polecenia, cena jak na Malediwy przystępna, ale warto zarezerwować nocleg odpowiednio wcześniej, my zrobiliśmy to 2 miesiące wcześniej i udało nam się złapać 2 ostatnie miejsca na wyspie ;) Thundi dysponuje 3 pokojami, serwuje posiłki i organizuje czas wolny ;)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz