wtorek, 28 maja 2019

Las Vegas, Calico Ghoest Town, Seven Magic Mountains - Road Trip dzień 1



W Los Angeles wylądowaliśmy przed 14, a z lotniska wyszliśmy dopiero... po 16. Trzeba być świadomym tego, że cała procedura kontrolna zajmuje około 2 godzin. Najpierw czekała nas kolejka do automatów, stanowiących pierwsze "sito" przez które musza przejść wszyscy, bez względu na to czy pochodzą z krajów, na których rząd amerykański wymusza posiadanie wizy czy też nie. Automat robi nam zdjęcie, skanuje odciski palców, paszporty i rząda wprowadzenia wszystkich informacji, które wpisaliśmy na deklaracji otrzymanej już na pokładzie samolotu. Jego obsługa jest intuicyjna, wszystko przebiega sprawnie, ale w przypadku jakichkolwiek problemów pracownicy lotniska służą pomocą. Na koniec otrzymujemy wydruk, który potwierdza przebycia tego etapu. Nie zgubcie go- jest niezbędny do wyjścia z lotniska.
W kolejnym etapie kolejka się rozdziela i obywatele krajów ruchu bezwizowego idą na prawo, cała reszta na lewo, by porozmawiać o celu swojej wizyty w USA z urzędnikiem celnym. Rozmowa trwa niespełna 2 minuty i jest czystą formalnością. Pan, który nas obsługiwał, pomimo tego, że trzymał nasze dokumenty w dłoniach, i tak zapytał czy jesteśmy z... Rosji :) Chciał wiedzieć gdzie będziemy się przemieszczać, jak długo planujemy zostać i życzył miłego pobytu. Po odbiorze walizek, trzeba było zgłosić się do jeszcze jednego urzędnika, oddać mu wydruk o którym pisałam wcześniej i.... witaj przygodo ! 
Pierwsze kroki kierujemy na przystanki autobusowe oznaczone logo wypożyczalni aut. Idźcie cały czas w prawo i z pewnością Waszą uwagę przykuje harmider trąbiących i wymijających się dziesiątek busów i taksówek. To tu. Po 5 minutowej przejażdżce busikiem, stoimy w kolejce do pracownika wypożyczalni Thriffty. Udało nam się trafić na moment, że przed nami były zaledwie 3 osoby. Gdyby nie to, że 2 razy otrzymaliśmy zepsutą końcówkę do nawigacji, pewnie po 15 minutach wyjeżdżalibyśmy z wypożyczalni. A tak spędziliśmy w niej prawie godzinę. No ale udało się i w końcu mogliśmy wyruszyć w drogę- w kierunku San Bernardino. Pierwszy nocleg zaplanowaliśmy w miejscowości Colton. Dlaczego chcieliśmy tam spać? Miał to być chytry plan uniknięcia porannych korków, które czychałyby na nas przy porannym wyjeździe do Las Vegas. Postanowiliśmy więc poszukać pierwszej lepszej , mniejszej miejscowości leżącej na tej trasie, oddalonej o około godzinę drogi z lotniska. Przed wylotem mapy Google pokazywały nam, że podróż będzie trwała właśnie godzinę. Na miejscu okazało się, że jechaliśmy...ponad 3! Chcieliśmy uniknąć korków porannych, ale jak się okazało przeznaczenia nie oszukamy i utknęliśmy w tych popołudniowych. Nawet car pool (pas dla aut w których podróżuje minimum 2 pasażerów), miejscami był bardziej zakorkowany niż pozostałe.  W końcu, padnięci dotarliśmy do celu. Przy samym hotelu udaliśmy się hipermarketu "Walmart" po podstawowe zakupy na kolejne dni, z oczami na "zapałki" wciągneliśmy po burgerze z sieciówki. I o 23 lokalnego czasu, zasnęliśmy jak dzieci. Nocowaliśmy w Best Western Plus Arrowhead (Colton). Hotel spełnia podstawowe potrzeby, jest czysty, schludny, ma bardzo wygodne, wielkie łóżka i jest doskonałą bazą wypadową w kierunku Las Vegas.

Budziki nastawiliśmy na 6, ale o 5 nie mogliśmy już spać (efekty 7 godzinnej różnicy czasu). Po szybkim, hotelowym śniadaniu, wsiedliśmy do auta i obraliśmy kierunek ... Vegas, oddalonego od Colton o około 4 godziny.
W internetach wyczytaliśmy, że robiąc tę trasę, warto zatrzymać się w kilku miejscach. Mowa tu o :


Calico Ghoes Town
Miasteczko założone 1881 r. na potrzeby pracowników, zlokalizowanej obok kopalni srebra. Po 26 latach zostało opuszczone, a dziś stanowi atrakcję turystyczną. Możemy w nim poczuć niepowtarzalny klimat dzikiego zachodu, pospacerować uliczkami niczym ze starych filmów, pooglądać wystawy poświęcone czasom świetności Calico, przejechać się kolejką, czy pospacerować po kopalni. Ostatnia opcja, możliwa jest jedynie z przewodnikiem, więc musicie wybadać temat wcześniej.
Niepowtarzalna atmosfera 19. wiecznego miasteczka podtrzymana jest przez wystrój sklepów, i restauracji. Nawet ich pracownicy poubierani są w odpowiednie stroje. Dla przykładu w "Calico House Restaurant", gdzie udaliśmy się na lunch, zachwyciło nas menu w formie oldschoolowej gazety, czy dbałość o takie szczegóły jak choćby: rozsypane po całej podłodze łupiny po fistaszkach. Sama kuchnia może nie powalała, ale zdecydowanie nadrobili wystrojem i niepowtarzalnym klimatem.

W Calico co roku organizowane są też festiwale tematyczne, sprawdźcie kalendarz eventów, być może któryś z nich przypadnie na czas Waszej wizyty w tym miejscu.

Więcej informacji o tym miejscu znajdziecie, na oficjalnej stronie internetowej: TU
















Pionier Saloon 
Sam w sobie nie stanowi wielkiej atrakcji- jest to restauracja zachowana w budynku starego saloonu. Jeśli akurat na tym etapie drogi dopadnie Was głód, śmiało możecie  tu zjeść.  Plus za ogromny wybór whiskey wyeksponowanych w drewnianych beczułkach. Największą grupę klienteli stanowili motocykliści.

Więcej informacji na temat jego historii oraz aktualne menu znajdziecie TU.






Seven Magic Mountains 
Siedem kolorowych, ponad 9 metrowych głazów pośrodku niczego. Fluorescencyjne kolory w otoczeniu pustynnych barw wyglądają nieziemsko. Seven Magic Mountains to wielkoskalowa instalacja artystyczna, autorstwa Urgo Rondinone. Powstała  w 2016 roku i pierwotnie miała pozostać na pustyni 2 lata, jednak z uwagi na ogromne zainteresowanie będzie można ją podziwiać jeszcze do 2021 roku (póki co na tyle zostało przedłużone pozwolenie).

Jeśli chcecie poznać więcej szczegółów, wraz z dokładnym opisem dojazdu- klikajcie TU.






Las Vegas
Około godziny 15 dojechaliśmy do celu, szalonego miasta grzechu-Las Vegas, które za dnia nie robiło wielkiego wrażenia. Choć nie da się ukryć, że taka ilość  ogromnych, luksusowych hoteli prześcigających się w przyciągnięciu uwagi odwiedzających nie jest widokiem codziennym. Podobno prawdziwe oblicze Vegas można poznać po zapadnięciu zmroku. Dlatego zdecydowaliśmy się na nocleg w tym mieście. Nie chcieliśmy traktować go po macoszemu, przejechać przez nie, przespacerować się za dnia i pojechać dalej . I jestem pewna, że gdybyśmy to zrobili nie miałabym najlepszego o nim zdania. Ale dzięki nocy spędzonej w tym mieście mogę śmiało stwierdzić, że w Vegas warto być choć raz w życiu. Pozytywne wrażenia spotęgował z pewnością nocleg w samym centrum rozrywkowej dzielnicy. Wybór padł na hotelu "Venetian", który z czystym sercem polecamy. Wraz z sąsiadującymi hotelami Palazzo i Sands Expo Convention center tworzy największy na świecie kompleks hotelowy, oferujący ponad 4000 apartamentów i ogromne kasyno o powierzchni
11 000 m kwadratowych. Jego wystrój bardzo mocno nawiązuje do architektury Włoch. Znajdziemy tam urokliwe, włoskie uliczki, replikę dzwonnicy św. Marka, pałac Dożów, a nawet słynny wenecki most Rialto. Chętni mogą przepłynąć się gondolą po kanałach, bez których amerykańska Wenecja nie byłaby, aż tak realistyczna.  Serio można poczuć się jak na południu Europy. Jakby tego wszystkiego było mało, nad "włoskimi" uliczkami wisi niebo, którego wygląd zmienia się zgodnie z rzeczywistymi porami dnia.








Co robić w Vegas? 
Obowiązkowym punktem jest spacer po Las Vegas Strip. To około 7 km deptak, wzdłuż, którego znajdują się najbardziej znane hotele i charakterystyczne punkty Vegas jak np. wieża Eiffla będąca częścią hotelu Paris Las Vegas czy największy na świecie diabelski młyn, którym przejażdżkę musieliśmy sobie odpuścić ze względu na niezbyt duża ilość czasu. Ale, że mamy już za sobą jazdę na pokładzie Singapore Flyer, który jest zaledwie o 2 m niższy,  nie specjalnie ubolewaliśmy nad tym faktem (więcej TU).
Nie mogło nas natomiast zabraknąć na pokazie fontann przy słynnym hotelu Bellagio. Powtarzany jest do 15 minut, w weekendy do północy, natomiast w tygodniu do godziny 21. Oczywiście  tańczące, kolorowe fontanny, najlepszy efekt robią po zmroku. Pokaz zgrany jest z muzyką. Szczerze mówiąc było nam dane oglądać już lepsze widowiska z połączeniem wody, światła i muzyki. No ale spacerując po centrum, szkoda byłoby tę atrakcję pominąć. Choć wiele większe wrażenie wywarł na nas Volcano Show przy hotelu Mirage, który również powtarzany jest cyklicznie, wiele razy, każdego wieczoru.

Każdy z hotel w centrum Vegas posiada własne, ogromne kasyno. Byliśmy w kilku z nich i zauważyliśmy, że niezbyt różnią się między sobą. Wejść do niego może każdy, szczerze- przypominały mi trochę centra handlowe, bo prawda jest taka, że zwykle zajmowały najniższe piętro danego hotelu i pomiędzy automatami przechadzali się ludzie zmierzający np. do hotelowej recepcji czy sklepu. Ciekawe jest to, że kasyna działają całodobowo. Dla przykładu- my opuszczaliśmy hotel około godziny 6 rano. Po wymeldowaniu się, w drodze na parking musieliśmy przejść obok kasyna, i bardzo zaskoczyło nas to, że pomimo tak wczesnej pory, życie kwitło w nim w najlepsze. No ale, hello- Vegas to Vegas.





PRAKTYCZNE WSKAZÓWKI: 

- Planując pobyt w Vegas warto mieć na uwadze, że ceny noclegów w środku tygodnia są o niebo niższe niż około weekendowo. Przeglądając Booking.com zauważyliśmy, że różnice w cenach pomiędzy piątkiem, a dla przykładu wtorkiem. Porównanie dla tego samego pokoju  w tym samym hotelu, wynosiły czasem nawet kilkaset złotych ! Choć znalazłam informacje, że różnice te czasem potrafią być kilkukrotnie wyższe. Zwłaszcza podczas targów branżowych, które w Vegas organizowane są często.

Nasza wizyta w tym mieście przypadła na piątek, dlatego nocleg kosztował nas nieco więcej (zapłaciliśmy 830 zł za dobę). No ale dla jednej nocy w Vegas nie chcieliśmy przerabiać całego road tripu i na siłę pakować się tam w środku tygodnia.  Ostatecznie nie wyszliśmy na tym najgorzej, bo przy zameldowaniu, recepcjonista powiedział, nam, że z uwagi na wyższą cenę niż w tygodniu dokonuje upgrade i dostaliśmy apartament, który przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Zamawialiśmy zwykły, standardowy pokój, a dostaliśmy to renesansowy  apartament (więcej TU), który przywitał nas ogromnym przedpokojem, jeszcze większy salonem, pokojem telewizyjnym, wielką sypialnią, garderobą, toaletką, gigantyczną łazienką z wanną i osobnym pomieszczeniem prysznicowym, do tego mieliśmy 2 osobne toalety w pakiecie. A to wszystko ze świetnym widokiem na miasto, rozpościerającym się z 36. piętra.


- Jak to w dużych miastach bywa, często pojawia się pytanie: gdzie mam zostawić auto? Możemy polecić wielopoziomowy, samoobsługowy parking w hotelu Venetian. Nikt nie sprawdza kto wjeżdża, czy wyjeżdża więc śmiało można tam zostawić auto bez względu na to czy jesteśmy gośćmi hotelowymi czy też nie. Nas nawet przy check inie w hotelu nie pytano o tablice rejestracyjne. Idąc tym tropem, możecie wybadać sprawę- może przy innych hotelach również znajdują się podobne parkingi.

 - Jeśli planujecie spędzić w Vegas nieco więcej czasu sprawdźcie kalendarz imprez, może uda Wam się uczestniczyć w jakimś fajnym show (więcej: TU TU). Podobno bilety w dniu show można kupić za połowę ceny, o ile oczywiście jakieś jeszcze zostaną wolne.
Poza tym miasto oferuje wiele atrakcji. Znajdziecie tu kilka dziwacznych muzeów, dla przykładu: neonów, seksu, testów atomowych... :) Podobno warto też zapuścić się na Fremon Street, kolebkę rozrywkowej twarzy miasta, którą można zwiedzać podczas jazdy zip linem. Oczywiście jak wszystko w tym mieście- najlepsze wrażenie robi po zmroku.
Poza tym w Vegas hotele są już atrakcją samą w sobie, są tak ogromne i zapewniają tyle atrakcji, że można zgubić w nich poczucie czasu. O Venetiana, Bellagio, Paris Las Vegas czy Mirage  wspominałam wcześniej, warto też wybrać się do takich hotelarskich sław jak: Ceasars Palace- znany z flimu "Kac Vegas", Treasure Island z Marvel Avengers S.T.A.T.I.O.N, New York New York przenoszącego nas na wschodnie wybrzeże, czy Stratosphere z wieżą widokową i wystrzałowymi atrakcjami jak choćby skok na bunge czy karuzele na wysokości 100 piętra, ale to tylko garstka z dziesiątek innych kompleksów hotelowych, a każdy z nich  prześciga się w dotarciu do potencjalnych gości. Znajdziecie w nich ogromne kasyna, liczne sklepy, eleganckie restauracje, ale też standardowe food courty, lodowe bary, galerie sztuki, ogrody botaniczne, a niektóre z nich posiadają nawet własne parki rozrywki z wielkimi karuzelami. A gdy znudzi Wam się już szalone, miejskie życie, musicie wiedzieć, że Vegas stanowi bardzo dobrą bazę wypadową w wiele miejsc gwarantujących zachwyt dziełami natury, takich jak choćby: Red Canyon, Valley of Fire, Ash Meadows, czy w końcu Grand Canyonu, gdzie bardzo popularne są loty helikopterem (w obie strony). My do Wielkiego Kanionu wybraliśmy się dnia kolejnego, ale o tym przeczytacie w następnym wpisie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz