piątek, 13 grudnia 2019

Święta na Wyspach Kanaryjskich- Lanzarote


„Feliz Navidat”, piękna pogoda, smaczne jedzenie i wulkaniczny krajobraz- brzmi jak Święta idealne? Dla nas zdecydowanie tak. 

Boże Narodzenie na Kanarach wygląda zupełnie inaczej niż w Izraelu, o którym pisałam w poprzednim wpisie (TU). Większość mieszkańców wysp to katolicy, dlatego świąteczny klimat był o wiele bardziej wyczuwalny.  Wszechobecne bożonarodzeniowe piosenki, temperatura dochodząca do trzydziestu stopni Celsjusza, bombki na palmach, ludzie wygrzewający się na plaży w czapkach Mikołaja… Tak to wygląda na Kanarach. 



Na Lanzarote zatrzymaliśmy się w miejscowości Puerto del Carmen  w hotelu Gloria Izaro Club Hotel, który z czystym sercem możemy polecić. Rezerwację jak zwykle robiliśmy przez Booking.com i porównując ceny zdziwiliśmy się, że za bardzo niewielką dopłatą (350 zł/ 2 osoby/7 dni), zamiast pokoju ze śniadaniem- możemy mieć dodatkowo obiadokolacje. Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z taką ofertą. Zawsze rezerwujemy noclegi tylko ze śniadaniami, a przez resztę dnia stołujemy się na mieście. Ale oferta była na tyle kusząca, że postanowiliśmy z niej skorzystać. Nie będę ukrywać, że taka mała dopłata wzbudzała w nas pewne podejrzenia. Ale jak okazało się na miejscu jedzenie było wyśmienite. Objedliśmy się rybami, owocami morza, serami i innymi hiszpańskimi pysznościami. W końcu śródziemnomorska kuchnia to jest to! 





Jeśli chodzi o świąteczną kolację nosiliśmy się z zamiarem rezerwacji stolika w jakiejś fajnej restauracji poza hotelem. Jednak ostatecznie zrezygnowaliśmy z takiego rozwiązania z prostego względu. Był to okres naszej półrocznej przerwy w jedzeniu mięsa. A wszystkie restauracje organizujące świąteczne wieczory przygotowały specjalne menu z… jagnięciną, indykiem lub gęsią. I serwowano tylko specjalnie przygotowane potrawy. Uznaliśmy, że nic tam po nas. I tym sposobem Wigilijna kolacja miała niemal identyczną formę jak kilka wcześniejszych. Oczywiście dania się zmieniały, ale ogólna koncepcja pozostała bez zmian. Nie zdziwiło nas to specjalnie. Za to kolejnego wieczoru przeżyliśmy mały szok- pozytywny. Hotel przygotował odświętna kolację, niczym nie przypominającą tych poprzednich. Co lepsze, nikt wcześniej o tym nie informował. Każdy z gości przed wejściem do sali restauracyjnej witany był przez właściciela hotelu ubranego w smoking, wręczającego każdemu lampkę szampana i składającego najlepsze, świąteczne życzenia. Posiłkom serwowanym tamtego wieczora śmiało można nadać miano małych, kulinarnych arcydzieł, a panująca atmosfera była naprawdę podniosła. Taka miła niespodzianka. 


Święta minęły nam bardzo leniwie. Zwiedzaliśmy wyspę, spacerowaliśmy, czytaliśmy książki nad basenem. Taka forma spędzenia czasu pozwala na prawdziwą regenerację. Nie trzeba ganiać się z samym sobą, zastanawiać nad tym czy w natłoku codziennych obowiązków zdążymy posprzątać, zrobić zakupy, a następnie upichcić długą listę dań. Choć przyznam szczerze, że za karpikiem trochę tęsknię. Ale jeszcze w tym roku nie będzie mi dane go zjeść, być może w przyszłym to się zmieni. Kto wie… Za to najbardziej prawdopodobnym menu na tegoroczne święta będą sajgonki, zupa pho i świeża papaja. Już za kilka dni będziemy w Azji J














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz