piątek, 16 lutego 2018

Apo Island- żółwia wyspa


Apo Island, malutka, rajska wysepka, przyciągająca turystów obecnością - żółwi wodnych. To one stanowią największą atrakcję. Choć osłonięta skałami, prywatna plaża, na której momentami można pobyć zupełnie samemu, również dodaje wielkiego uroku temu miejscu. Spędziliśmy tutaj zaledwie kilka godzin. Pomimo, że pierwotny plan zakładał... trzy dni. 
Dlaczego tak wyszło? Na Apo nie ma zbyt wielu miejsc noclegowych, nam udało się znaleźć w internecie zaledwie cztery. Z czego z uwagi na genialną lokalizację w grę wchodził jeden, jedyny-  "Apo Island Beach Resort". I pomimo faktu, że jego wnętrze przeżywa już, chyba... trzecią młodość. Patrząc po zdjęciach i tak wypadał najlepiej na tle 3 pozostałych miejscówek. Umiejscowienie hotelu jest wprost genialne ! Z resztą spójrzcie na poniższe zdjęcia. Malutka plaża, krystalicznie czysta woda, a na niej kilka małych domków gwarantujących pobudki z widokiem na ocean. RAJ ! Niestety rezerwacji noclegów dokonywać można przez bezpośredni kontakt z obsługą hotelu. Booking.com, ani żadne tego typu "ułatwiacze" nie wchodziły w grę. No to napisaliśmy do nich raz, po kilku dniach drugi i kolejny... Odpowiedzi nie otrzymaliśmy, więc odpuściliśmy i postanowiliśmy nocować na sąsiedniej wyspie Negros, a na Apo wyskoczyć tylko na kilka godzin. Ale gdy zobaczyliśmy na żywo  rajską okolicę, zaczęliśmy żałować, że nie byliśmy wytrwalsi i bardziej zdeterminowani przy rezerwacji tego noclegu. No ale czy siedząc w domu, przez komputerem i planując swoje wymarzone wakacje przychodzi Wam do głowy, że w miejscu do którego planujecie wyjechać nie ma stałego dostępu do internetu? A nawet jeśli wszyscy dookoła twierdzą, że jest inaczej to praktyka pokazuje, że chyba ktoś tu ściemnia :) Bo jeśli uda się złapać sieć, to prędkość połączenia jest tak "zawrotna", że nawet wysłanie maila graniczy z cudem. Nie zastanawiacie się też nad tym, że dostęp do prądu jest limitowany, a i że powszechna dostępność słodkiej wody nie jest kwestią oczywistą...Ale to już inna bajka.
Nasza rada jest następująca. Jeśli zamarzy Wam się nocleg na Apo macie następujące wyjścia: 
-piszecie maila i liczycie na odpowiedź, być może będziecie tymi szczęściarzami, którym uda się doczekać na odpowiedź
- dzwonicie jeszcze na etapie planowania wyjazdu, wówczas większa szansa na dostępne pokoje
- nie robicie rezerwacji z większym wyprzedzeniem i licząc na to, że znajdą się jeszcze jakieś wolne miejsca, dzwonicie tam będąc już na Filipinach
- jedziecie w ciemno, wychodząc z założenia, że co ma być to będzie :) Tej opcji jeszcze nie praktykowaliśmy, ale wiele osób spotkanych na trasie- bardzo sobie chwali :)

No dobrze, a co jeśli zaznać uroków Apo tylko przez jeden dzień? Popływać z żółwiami, pooglądać rafę, nasycić oko rajskim widokiem i tyle.
Jak już wspominałam, my dostaliśmy się na wyspę z sąsiadującego z nią Negros (więcej w kolejnych wpisach). Do portu w miejscowości Malatapay, dostaliśmy się trajkiem (ale można też autobusem lub jeepneyem). Z uwagi na to, że publiczne (najtańsze- 300 peso/os.) łodzie wypływają tylko raz dziennie (z Negros na Apo ok 13:00, z Apo na Negros ok. 7:00), jedyną opcją był rejs łodzią prywatną. Jako, że jak zawsze przy ustalaniu cen transportu obowiązuje zasada: im więcej osób tym taniej. Zgadaliśmy z parą ze Szwecji. Po kilku minutach dołączyła do nas kolejna para (filipińczyków) i za całą łódź (dla 6 osób) zapłaciliśmy 3000 peso.
Na Apo płynie się około 30 minut i trzeba być przygotowanym na to, że gdy dotrzemy na miejsce, ani jeden z elementów naszej garderoby nie będzie suchy. I o ile z ubraniem nie ma problemu, bo ekspresowo schnie, o tyle koniecznie zadbajcie o zabezpieczenie dla Waszej elektroniki. Jeśli  chcecie się tu dostać z większym bagażem, lepszym rozwiązaniem będzie podróż dużą łodzią (my płynęliśmy małą, tradycyjną). Takowe też pływają i szansa na pozostanie suchym jest o wiele większa.
Wstęp na wyspę jest płatny (100 peso/os.).
Weźcie pod uwagę, że ostatnia prywatna łódź z Apo w kierunku Negros wypływa o godzinie 16. Jeśli nie dopilnujecie zegarka może Was czekać przymusowy nocleg na wyspie :)

Na Apo można się również dostać z Siquijor. Coco Grove Beach Resort- jeden z największych hoteli na wyspie, organizuje jednodniowe wycieczki. Wszystkie szczegóły znajdziecie na ich oficjalnej stronie internetowej TU. Uczestnicy tych wypadów pałaszują lunche w Apo Island Beach Resort przy rajskiej plaży o której pisałam wcześniej. Oba hotele, zarówno na Siquijor jak i na Apo, są utrzymane w podobnym stylu i z zewnątrz wyglądają bliźniaczo podobnie.

Pływanie z żółwiami
Jeśli jesteście osobami pływającymi- nie martwcie się, że nie zobaczycie żółwi, bo to niewykonalne.  Owszem, jak już wiemy- na Sri Lance, można pływać 6 h statkiem w poszukiwaniu wielorybów i nie zobaczyć nawet kawałka płetwy (więcej TU). Można też jeździć godzinami, po jednym z najpopularniejszych safari na wyspie i nie zobaczyć dzikich zwierząt (więcej TU). Ale żółwie na Apo  macie jak w banku ! Te słodziaki ze smakiem "objadają" rafę otaczającą wyspę, a orientacyjne miejsce ich występowania jest oznaczone słupkami. Przy plaży możecie wypożyczyć maskę i rurkę (250 peso), dla chętnych dostępne są kamizelki ratunkowe, dzięki której nie zmęczycie się podczas podziwiania żółwików (50 peso). Zostaniecie też poinformowani, że pływanie w wydzielonej "strefie występowania żółwi" możliwe jest tylko z przewodnikiem (usługa płatna 200 peso). Po pierwsze nie jest to prawdą, po drugie- jak zmusić zwierzę, żeby pływało tylko w wyznaczonej przestrzeni? Żółwie są oczywiście również poza tą "strefą". Mała podpowiedź:jeśli gdziekolwiek, nagle robi się zbiorowisko podekscytowanych turystów, oznacza to, że w najbliższej okolicy "tłumku" właśnie pojawił się żółw.

Co poza żółwiami i rajską plażą oferuje Apo? 
Z północy na południe wyspa liczy sobie 1,5 km, a ze wschodu na zachód zaledwie 1 km, a zamieszkuje ją na stałe jedynie... 1000 mieszkańców. Dlatego jak pewnie się domyślacie zbyt wielu innych atrakcji na niej nie uświadczycie. Jeśli zdecydujecie się na dłuższy pobyt możecie skorzystać z tras trekingowych, wspiąć się na latarnię morską lub po prostu zwiedzić wyspę, poobserwować życie ludzi na niej żyjących i odpoczywać od naszej europejskiej codzienności ile się da!

Wejście na rajską, prywatną plażę Apo Island Beach Resort. Wstęp płatny: 100 peso.
Czy nie chcielibyście budzić się z takim widokiem? Bajka !





Do godziny 11 na plaży poza nami nie było nikogo. Po czym, nagle zrobiło się już trochę tłoczno, gdyż nastała pora lunchu wycieczki z Siqujor. 
Na plaży można zjeść obiad z takim widokiem :)
Nie zdziwcie się tylko jeżeli połowa pozycji z karty będzie niedostępna. O dziwo nie mieli nawet mango. Co szczerze nas zszokowało, bo w każdym z dotychczasowych miejsc sok z mango było pozycją obowiązkową.
Nie dostaliśmy soku z mango. Trzeba było gasić pragnienie inaczej. Cóż poradzić...?
Najpopularniejsze filipińskie piwo San Migel. Tutaj w wersji Light, ale w odróżnieniu od rodzimego Lecha Lite- obniżenie wartości kalorycznej nie było równoznaczne w obcięciem zawartości procentowej alkoholu.




Tradycyjne filipińskie łodzie kursujące między Apo i Negros.




Taka zabudowa wita przybyłych na wyspę

Największa "gwiazda" wyspy :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz