poniedziałek, 27 marca 2017

Pora deszczowa w Azji


Zanim kupiliśmy bilety do Singapuru i Indonezji długo zastanawialiśmy się nad tym czy oby nie zmienić celu podróży. Powodem było to, że na termin, który najbardziej nam odpowiadał- przełom stycznia i lutego, przypada szczyt pory deszczowej w tej części świata. Przeszukaliśmy internet, pytaliśmy ludzi, czytaliśmy blogi, oglądaliśmy filmiki- opinie były różne. Zależało nam na tym kierunku, więc chyba podświadomie wyłapywaliśmy głównie pozytywy i ostatecznie zdecydowaliśmy się zaryzykować.


I co się okazało? Spędziliśmy w Azji 3 tygodnie z czego przez tydzień pogoda nas rozpieszczała. Aura pozostałych 14 dni były zdecydowanie mniej przychylna. Każda noc stała pod znakiem ulew. W ciągu dnia natomiast czasem padało godzinkę, czasem pięć. Intensywność opadów była przeróżna- od siąpienia po gwałtowne "oberwania chmury". Przyznam szczerze, że bywały momenty denerwujące. Bo chcieliśmy uciec od polskich szarości. A w zamian dostaliśmy szarości indonezyjskie. No ale, zdawaliśmy sobie sprawę co możemy zastać. Deszcz na szczęście nie krzyżował nam mocno planów. Aczkolwiek nie raz jeździliśmy skuterem w pelerynach przeciwdeszczowych i nie raz zwiedzaliśmy podczas ulew. Na szczęście pomimo deszczu temperatury w Azji południowo- wschodniej stale są wysokie, a to z pewnością wiele ułatwiało.
Do plusów pory deszczowej można zaliczyć: mniejszą liczbę turystów oraz piękne widoki dzięki soczystej zieleni. A co z minusami? Przygotujcie się na często zalane drogi, przerwy w dostawie prądu, duże ilości tnących komarów czy mniejsze szanse na spektakularne wschody i zachody słońca. No i jeśli należycie do typowych plażowiczów możecie konkretnie nadszarpnąć sobie nerwy.

Intensywna zieleń Bali (więcej TU). 




Intensytne opady w Singapurze... (więcej TU). 

Plażowanie przed ulewą

 Plaża w słoneczny dzień. Którą byście wybrali? Trudny wybór... :P

Jako baczni obserwatorzy podróżniczej blogosfery i szczęśliwi posiadacze znajomych obieżyświatów, pozwolimy sobie wysnuć wnioski, że kiedy byście nie wyjechali i tak zdarzyć się może wszystko. I tak, na początku tego roku, w najlepszym możliwym terminie zalecanym na odwiedziny Tajlandii- bardzo często lało jak z cebra, doszło nawet do podtopień. W tym samym czasie na Sri Lance również hulały deszcze. A dla przykładu rok wcześniej podczas naszego 3 tygodniowego pobytu tam, opady wystąpiły zaledwie raz. Istna ruletka. Jednak czego by nie mówić, po doświadczeniach z Indonezji, raczej nie będziemy się pakowali do żadnego kraju w szczycie pory deszczowej. Anomalia mogą się zdarzyć zawsze, jednak jadąc w porze suchej mimo wszystko szanse na unormowaną aurę są nieco większe.

Słoneczna Sri Lanka (więcej przeczytacie TU).

Rajska Tajlandia (więcej TU). 

A z takich przyziemnych, organizacyjnych tematów, warto zwrócić uwagę na kilka spraw:

- Pakując się w porę deszczową zaopatrzcie się w parasole i peleryny. Co prawda w okolicach atrakcji turystycznych czy świątyń, podczas ulew bez problemu znajdziecie sprzedawców owych wodoodpornych gadżetów, ale w mniej uczęszczanych miejscach może być z tym ciężko.

- Dodatkowo dobrze jest zabrać ze sobą duże worki na plecaki. Nasze standardowe pokrowce, tym razem nie dały rady. Sprawdzają się, owszem, ale tylko gdy plecak znajduje się na naszych plecach. Jeśli nadacie bagaż na samolot lub prom (a akurat będzie lało)- niestety, cała jego zawartość będzie mokra, lub w najlepszym przypadku, zawilgocona. A kto w Azji był, ten wie jak ciężko wysuszyć cokolwiek przy wilgotności powietrza, bliskiej 100%.

- Podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych często opóźnione, a nawet odwoływane są połączenia promowe. 



Port na wyspie Lombok, skąd płynęliśmy na Bali.

- Z pewnością przy tak częstych opadach nie sprawdzają się skórzane buty. Moje sandały po 3 tygodniach brodzenia w błocie, dokonały żywota.



- Zaopatrzcie się w środki przeciwko komarom.

- Przy wszechobecnych szarościach zdjęcia wychodzą o wiele mniej korzystnie. Niestety. Owszem są miejsca, których fotografowanie w takich warunkach wychodzą in plus (jak np. Świątynia Borobudur), ale należą one do rzadkości.




Mglista, deszczowa pogoda dodaje mistycyzmu co niektórym świątyniom. 




 Zaś inne podczas deszczu tracą wiele na urodzie...


Niejednokrotnie przeczekiwaliśmy najgorsze ulewy w przydrożnych knajpach 



A oto próbka metamorfozy jaką po ulewnej nocy, przeszedł basen w jednym z hoteli w którym nocowaliśmy. Na szczęście była to nasza ostatnia doba. Ale gościom, którzy przyjechali na nasze miejsce, serdecznie współczuję.




Momentami podróże skuterem były nie lada wyzwaniem. Lombok rzucał nam...słupy energetyczne pod koła.


Wschód słońca z widokiem na wulkan Bromo (Jawa). Oczekiwania były zupełnie inne...Jeśli chcecie zobaczyć jak bardzo się zawiedliśmy wpiszcie sobie "wschód słońca na Bromo" w grafikę Google- znajduje się tam multum rewelacyjnych fot, widoczków na które liczyliśmy.


Podczas naszego pobytu, pomimo tego, iż deszcz był na porządku dziennym, zdarzały się naprawdę upalne momenty. I tak zdążyliśmy zużyć 2 butelki filtra UV 50. 
Bo jak to śpiewał klasyk: "Po nocy zawsze przychodzi dzień, a po burzy spokój" :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz