Lombok- mała wysepka usytuowana przy Bali. Na dzień dzisiejszy nieco mniej przesiąknięta turystyką, ale nie oszukujmy się- z dnia na dzień sytuacja się zmienia. Z atrakcjami południowej części wyspy zapoznać się można w poprzednim wpisie (TU). Teraz postanowiłam skoncentrować się na lombokijskim wybrzeżu! Okazuje się, że wyspa pod względem plażowania ma wiele do zaoferowania. Dlatego wskakujemy na skuter i ahoj przygodo!
Na Lombok właśnie, miało miejsce nasze pierwsze zetknięcie
z jazdą skuterem. Niby prosta maszyna, aczkolwiek przy ruchu lewostronnym,
dziurawych drogach, porze deszczowej i dwóch długonożnych pasażerach mieliśmy
lekkie obawy. Do tego naczytaliśmy się w internecie, że indonezyjska
policja wyłudza od turystów pieniądze, za jakieś wyimaginowane wykroczenia. Jak
się okazało- nie taki diabeł straszny jak go malują. Co prawda skuter, który wypożyczyliśmy miał
zepsuty licznik i nie mieliśmy pojęcia z jaką prędkością się poruszamy. A
odebraliśmy go z lekkim flakiem i informacją: "musicie sobie gdzieś podpompować
koło"- takie tam indonezyjskie standardy wypożyczania sprzętu. To ze wszystkim
sobie poradziliśmy, a bliskie spotkania z policją nas ominęły. Koszt wynajęcia
skutera w pierwszej lepszej wypożyczalni wynosi 50 k/ dobę (15 zł). Tankowanie
„do pełna” na specyficznych stacjach benzynowych, na których paliwo
wlewa się przez lejek z butelek po alkoholu lub z nieco bardziej zaawansowanych
(widocznych na zdjęciu poniżej) to wydatek 18 k (5,50 zł). Pamiętajcie o tym,
żeby koniecznie jeździć z kaskami i mieć przy sobie międzynarodowe prawo jazdy
(o tym jak to zrobić po krótce pisałam TU).
Główne drogi na wyspie są w
bardzo dobrym stanie i przypominają nasze ekspresówki. Natomiast jeśli chodzi o
boczne jest już trochę gorzej. Nie wspominając już o dojazdówkach do plaż,
które nie są utwardzone. Nie wiem, jak sprawy z jazdą mają się w sezonie
turystycznym, natomiast podczas pory deszczowej bywa ciężko. Należy mieć na
uwadze, że teren jest górzysty i podczas jazdy trzeba zachować wyjątkową
ostrożność. Skręcając na boczne drogi przygotujcie się na to, że ciężko będzie
zakończyć podróż z czystymi, suchymi stopami. My wielokrotnie zmuszeni byliśmy
taplać się w błocie, co momentami irytowało, ale głównie przysparzało śmiechu.
Przed wjazdem na każdą plażę
spotykamy się ze szlabanami obsługiwanymi przez lokalnych mężczyzn. A żeby przez
nie przejechać należy uiścić opłatę wysokości 10k (3 zł), w zamian otrzymujemy
bilet wstępu i możemy delektować się rajskimi widokami. Z naszych obserwacji
wynika, że Indonezyjczycy chcąc wjechać na plażę również musieli zapłacić.
Wychodzi na to, że wymagana opłata nie ma nic wspólnego ze zdzieraniem
pieniędzy z „białych turystów”, jak czytaliśmy o tym wcześniej w internetcie.
No to czas na kilka słów odnośnie
samych plaż- głównych bohaterek owego wpisu.
Podczas pierwszej akcji pod kryptonimem "PLAŻE", odhaczyliśmy trzy zlokalizowane na wschód od Kuta:
Podczas pierwszej akcji pod kryptonimem "PLAŻE", odhaczyliśmy trzy zlokalizowane na wschód od Kuta:
Seger beach
Oddalona o 6 km od Kuty. Udając
się tutaj, po pierwsze macie w pakiecie dwie plaże, gdyż obok Seger Beach
znajduje się Secret Beach na którą
można dostać się przechodząc przez drewniany mostek. Po drugie, będąc tu można
wspiąć się na górę z której rozpościera się piękny widok na całą okolicę.
Tanjung Aan
Chyba najpopularniejsza z
okolicznych plaż. Najbardziej zadbana, najmniej zaśmiecona. Ma dwa oblicza.
Wjeżdżając pierwszym wjazdem, mijamy pasące się kozy i wkraczamy na początek
plaży, gdzie w weekendy możemy spotkać tłumy wypoczywających Indonezyjczyków,
natomiast w ciągu tygodnia jest ona zupełnie pusta. Można tu również wspiąć się
na niezwykle zielone klify i spacerować nimi do woli, podziwiając wybrzeże z
nieco innej perspektywy. Widoki zapierają dech w piersiach.
Komitet powitalny
Jeśli udamy się na drugi koniec
plaży spotkamy tu raczej zachodnich turystów. Można skorzystać z rajskich huśtawek,
leżaków, czy drewnianych budek dających schronienie przed słońcem.
Gerupuck
Jest to urzekająca wioska
rybacka. Polecam gorąco wizytę. Panuje tutaj niepowtarzalny klimat.
W oczy od razu rzuca się bardzo
skromne życie mieszkańców. Mijamy mnóstwo straganów, łodzi i grupki dzieciaków
skaczących przez fale nawet podczas gwałtownej ulewy. I choć droga dojazdowa
jest jedną z gorszych jaką jechaliśmy i tak mamy sentyment do tego miejsca.
My zjawiliśmy się w Gerupuk po
popołudniu, jednak jeśli będziecie mieli taką możliwość koniecznie przyjedźcie
rano na targ rybny.
Kolejnego dnia odkrywaliśmy
miejsca zlokalizowane na zachód od miejscowości Kuta.
Panthai Tampah
Na plaży byliśmy zupełnie sami. Droga
dojazdowa niestety nie była oznaczona, a jej stan doprowadził do naszych
wątpliwości czy oby na pewno powinniśmy tędy jechać. Ostatecznie trafiliśmy, a na plażę
weszliśmy przez jedno z gospodarstw.
Panthai Mawun
Plaża z dwóch stron otoczona
górami, piękne miejsce. Tutaj kręciło się już trochę więcej osób niż na
opustoszałej Panthai Tampah.
Panthai Areguling
Dzień wcześniej odwiedziliśmy Gerupuk,
do którego prowadziła nas droga, którą wtedy uważaliśmy za najgorszą. Okazało
się, że może być jeszcze ciekawiej. Mianowicie, aby po kilku deszczowych dniach
dostać się na plażę Areguling trzeba mieć mocne nerwy i lubić błotko. Nas
zastało tam istne bagienko. Jadąc na plażę mijaliśmy słup energetyczny, który
stał- nieco przechylony, ale mimo wszystko stał. Natomiast podczas naszego powrotu już leżał i tarasował przejazd. My ze skuterem daliśmy radę, ale samochody
nie miały najmniejszych szans. Istny tor przeszkód. A przy okazji
wyjaśniła się tajemnica nawracających przerw w dostawie prądu. Jeśli słupy
energetyczne osadzane są na tak grząskim gruncie nie ma się co dziwić, że
przewracają się jak zapałki i pozbawiają mieszkańców wyspy energii.
Kuta
O tej plaży wspominaliśmy już w
poprzednim wpisie (TU). Jej największą zaletą jest fakt, że mając hotel w
miasteczku Kuta możemy się na nią dostać pieszo.
Jeśli dysponujecie większą ilością czasu, Lombok zaoferuje Wam o wiele, wiele więcej. Pięknych plaż jest tutaj bez liku. Możecie
udać się na wypoczynek na różowym piasku (Pink Beach) lub pobyczyć się z
bykami- na niektórych plażach można spotkać przechadzające się stada bydła.
Ogólne wrażenia
- Nasz pobyt na wyspie przypadł
na szczyt pory deszczowej, a częste opady miały wpływ na ogólne
wrażenia związane z urodą plaż. W pochmurne dni, po ulewach, drobniutki piasek stawał
się mokry, a co za tym idzie plaże traciły swój rajski charakter.
Na szczęście udało nam się podziwiać wybrzeże, także w dni słoneczne i mieliśmy wrażenie, że trafiliśmy w zupełnie inne miejsca.
- Jeśli chcecie mieć plażę tylko
dla siebie, musicie być tutaj wcześnie rano. Zauważyliśmy, że turyści zaczęli
się zjeżdżać około godziny 10.
- W większości przypadków trasy dojazdowe są oznakowane. Czasem jednak nie spotkamy, żadnych
drogowskazów i wówczas przydają się mapy gogle w telefonie.
- Plaże w południowej części
wyspy są naprawdę piękne, otoczone górami co nadaje im wyjątkowego charakteru.
Minusem jest fakt, że miejscami są zaśmiecone.
- Na wielu plażach trzeba
wykazać się sporą cierpliwością. Spotkamy tutaj natarczywych sprzedawców
wszelkich dóbr materialnych: bransoletek, sarongów (tradycyjnych indonezyjskich
chust), koszulek, kokosów, itp.
- Lombok uznawany jest za mekkę
surferów. Faktycznie spotkaliśmy ich tam wielu. Dlatego jeśli lubicie ten sport
kierujcie się na tą wyspę.
- Dojeżdżając do wybrzeża skuterem
będziecie mijali wiele urokliwych, a zarazem bardzo biednych
wiosek, co umożliwi obserwację codziennego życia mieszkańców wyspy. Obrazy te
na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Dlatego pomimo utrudnień związanych ze
złym stanem dróg dojazdowych, naprawdę warto.
Najbardziej w pamięć wryły mi się
widoki zalanych osad. Po kilku dniach z gwałtownymi ulewami, woda wlewała się
ludziom do domów. Nie pomagał nawet fakt, że wszystkie wybudowane były na
podwyższeniach. U nas taka sytuacja byłaby nagłaśniana i przedstawiana jako
kataklizm tysiąclecia. Natomiast na Lomboku, życie toczyło się dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz