Tajskie owoce zachwycają zarówno smakiem jak i wyglądem.
Można je kupić dosłownie na każdym kroku, w woreczkach zawierających jedną
porcję obranego, pokrojonego owocu z zapakowaną wykałaczką mającą ułatwiać
jedzenie, na tackach owiniętych foilią spożywczą. Co nie oznacza, że nie są dostęone w tradycyjnej znanej
formie „na wagę” gdyż mnóstwo ich na targach.
W Tajlandii pierwszy raz mieliśmy okazję spróbowania takich
owoców jak:
·
Włochate czerwono- zielone rambutany, smakiem i
wyglądem wewnętrznym bardzo zbliżone są do liczi, dostępnego i u nas. Jednak
jeśli chodzi nawet o samo liczi, smakuje ono zupełnie inaczej niż to dostępne w
Polsce, jest przede wszystkim większe i o niebo bardziej soczyste.
Gotowe do zjedzenia, na wpół obrane rambutany, zakupiona na pływającym targu Damnoen Saduak |
Dla spragnionych egzotycznych wrażeń turystów, wszystko przygotowane...tylko kupować ;) Rambutany, mangostany, liczi, pomelo..;) |
·
Smocze owoce (z rzadka dostępne w polskich
marketach pod nazwą pitaja), od dawna intrygował mnie ich wygląd, różowo-
zielona skórka z przypominającymi grzbiet smoka łuskami, a po rozkrojeniu biały
miąższ z mnóstwem czarnych malutkich, pestek. Szczerze mówiąc ich smaku byłam
najbardziej ciekawa, a ten najzwyczajniej w świecie mnie rozczarował.
Określiłabym go jako bezpłciowe, rozwodnione kiwi. Po czasie doczytałam, że aby
wydobyć głębię smaku należy owoc dobrze schłodzić…szkoda, że nie wiedziałam o
tym wcześniej. Wypróbuję schłodzone przy okazji kolejnej wyprawy do Tajlandii
(głęboko wierzę, że to jeszcze kiedyś nastąpi ;P)
·
Jabłko różane- wygląd bardzo interesujący,
niczym podłużne, intensywnie nawoskowana, czerwona gruszka. Miąższ słodkawo-
kwaskowaty, orzeźwiające połączenie jabłka i gruszki, lecz z nieco większą
zawartością wody.
Gotowe do zjedzenia różane jabłko (wyżej) i pokrojony smoczy owoc |
·
Gujawa- wyglądem przypomina ni to zielone jabłko
ni to gruszkę, może trochę dużą pigwę, o twardej konsystencji. Smakowało jak
kwaskowate niedojrzałe jabłko i to właśnie ją miałam okazję spróbować również w słonawo- kwaśnych
przyprawach
Doskonała przekąska podczas powrotu z Kanchanaburi- Gujawa na jednej ze stacji benzynowych;) |
·
Langsat- wyglądem wywołuje wspomnienie mirabelkiJ Nieco większe z
twardawą łupką, w środku cierpko kwaśne
·
Papaja- w postaci sztandarowej tajskiej
sałatki z ostro słodkim sosem – niebo w
gębie
Papaya salad ;) |
·
Młody kokos, symbol beztroskich wakacji w
tropikach. Niedbale ociosany tasakiem, ze słomką do wypicia orzeźwiającej wody
kokosowej…Obrazek ładny, ale jeśli chodzi o wnętrze to spodziewałam się czegoś zwyczajnie
bardziej kokosowego;) Woda kokosowa w klimacie zwrotnikowym doskonale sprawdza się jako
środek orzeźwiający, jeśli chodzi o miąższ w młodym kokosie znajdziemy go
dosłownie śladowe ilości.
Chwila orzeźwienia na jednym z targowisk przed Pałacem Królewskim |
Nie tylko człowiek potrzebuje orzeźwienia...;) Wiele razy natknęliśmy się na zawieszone w ten sposób młode kokosy na pniach drzew w miastach, a w nich wszechobecne małe jaszczurki;) |
·
Mangostany- byłam bardzo ciekawa ich smaku,
ciężko dostać się do miąższu przez niezwykle grubą i oporną na obranie
fioletową skórkę. Wewnątrz kilka białawych cząstek z pestkami, smak słodko
kwaśny, ciekawy, aczkolwiek nie powala na kolana.
Mangostany |
·
No i wreszcie budzący chyba największe emocje,
król egzotycznych owoców, niezwykle śmierdzący DURIAN! Wiele razy przechadzając
się po targowiskach odczuwałam zapach rozkładającego się mięsa, jednak absolutnie
nie spodziewałabym się co jest źródłem tego odoru, a to właśnie niepozorny
durian. Wzbudza ciekawość zarówno wyglądem- duży, zielony, naszpikowany
dziesiątkami kolców, jak i krążącymi na jego temat historiami. W wielu
hotelach, na stacjach metra i lotniskach, przed wejściem widnieje przekreślony
durian- zakaz jego wnoszenia do takich miejsc wydaje się bardzo rozsądnym rozwiązaniem.
Być w Tajlandii i nie spróbować Duriana?! W życiu bym sobie tego nie
wybaczyła, dlatego zakupiłam, spróbowałam (nawet dwa kęsy, żeby dobrze
zdefiniować smak) i wyrzuciłam resztę. Moje odczucia: maziowaty, słodki,
pieczony czosnek, w połączeniu z zabójczym zapachem tworzą kompozycję nie do
podrobienia.
Słyszałam, że duriana się albo kocha albo nienawidzi, ja zdecydowanie
mogę zasilić szeregi tej drugiej grupy osób. Zaś Tajowie je uwielbiają, dostępne na rynku są wszelkiego rodzaju "przetwory durianowe": pasty do smarowania, ciasteczka, lody czy suszone duriany a la chipsy.
Duriany z China Town w Bangkoku ;) |
Porcje gotowe do... spożycia ;) |
Sztandarowy mango sticky rice + świeży sok z marakuji = deser idealny |
W tym miejscu nie można zapomnieć o bogactwie soków owocowych
dostępnych na każdym kroku. Dosłownie się w nich zakochałam. Mmmmm… świeżo
wyciskany sok z granatu, limonki,
pomarańczy, ananasa, marakui czy guawy (mój faworyt!!!!), smoothie z mango, kiwi,
banana, arbuza….rozmarzyłam się…;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz