Jako, że Lombok nasycił nas rajskimi widokami ze swoich licznych plaż. Uznaliśmy, że na Bali odpuścimy sobie wybrzeże, a skoncentrujemy się na mistycznych świątyniach, soczyście zielonych polach ryżowych i kulturalnym miasteczku Ubud.
Jak dostać się na Bali?
Opcji jak zwykle jest kilka.
Jeśli zaplanujecie podróż tak jak my i chcecie dostać się tu z wyspy Lombok
macie do wyboru drogę morską lub powietrzną. Czy samolotem, czy szybkim promem w
pakiecie załatwionym z agencji turystycznej (transport do
portu, bilet na speed boat i shuttle bus z portu na Bali do wybranego przez Was
miasteczka), cena będzie podobna. Z reguły samolot powinien być opcją
najszybszą, no chyba, że akurat Wasz lot będzie opóźniony lub odwołany (o specyfice
indonezyjskich lotnisk wspomniałam TU). Najtaniej, ale i najwolniej dostaniecie
się na Bali lokalnym, tanim promem. My zdecydowaliśmy się na speed boat. O 8
rano dzielona taksówka odebrała nas z hotelu i po około 1,5 h dotarliśmy w
okolice portu. Zostaliśmy wysadzeni, poinformowano nas, że łódź odpływa o
11 i kazano czekać w knajpie na dalsze instrukcje. Po 15 minutach obsługa
tego całego burdeliku zadecydowała, że jednak przetransportuje nas w inne
miejsce- do kolejnej knajpy, jakieś 100 m dalej, gdzie czekaliśmy do południa
(ze względu na warunki atmosferyczne, rejs został opóźniony). Płynęliśmy 2 h,
było stabilnie, aczkolwiek dla co niektórych mało komfortowo. To, że
zapłaciliście za bilet nie oznacza jeszcze, że macie zapewnione miejsce siedzące.
Co to, to nie! Część osób siedziała na podłodze, choć do wyboru mieli jeszcze
górny pokład- ale ze względu na ulewne deszcze jakoś dziwnym trafem nikt nie
chciał się na niego zdecydować.
Gdy dobiliśmy do balijskiego
portu rzucił się na nas tłum naganiaczy. I każdy miał coś „wyjątkowego” do
zaoferowania- padła nawet oferta podwózki…helikopterem. Na nikim nie robiło
wrażenia, że w swoim pakiecie mamy wykupiony transport do Ubud. Usiłowano nam
wmówić, że oferta, którą sprzedano nam na Lombok jest mało korzystna i, że
jeśli się na nią zdecydujemy czeka nas minimum 3,5 h w busie, który będzie
jeździł po całej wyspie rozsadzając pasażerów pod ich hotelami. Jak było w
rzeczywistości? Postanowiliśmy „zaryzykować” i skorzystać z tej „mało
atrakcyjnej” opcji, którą nam wciśnięto na Lombok i już po niecałych 2 h
byliśmy w Ubud. A tak naprawdę, gdyby nie korki zaoszczędzilibyśmy jeszcze z 30
min (tak, na Bali są korki!).
Jeśli chcecie lecieć z Europy:
śledźcie uważnie wyszukiwarki lotów (o których wspominałam TU), można tam
znaleźć naprawdę fajne oferty nawet na bezpośrednie loty na Bali.
Co robić na Bali?
Tarasy ryżowe
Bezapelacyjna wizytówka Bali. Od
zawsze, myśląc o tym kierunku miałam przed oczami zdjęcia charakterystycznych,
cudownych, zielonych tarasów wypełnionych wodą, które znalazłam gdzieś w
internecie. Marzyłam, żeby je zobaczyć na żywo i w końcu się udało.
Chcąc nasycić się zielenią
balijskich pól ryżowych koniecznie udajcie się w dwa miejsca: Jatiluwich (pola
Tabanan) oraz Tegallang.
Jatiluwich jest to wioska,
oddalona około 40 km od Ubud, która rekomendowana jest jako najlepszy punkt do
rozpoczęcia spacerów po polach ryżowych. Pola są tak rozległe, że można nimi
spacerować godzinami. Widoki zapierają dech w piersiach i z każdym krokiem
coraz ciężej rozstać się z tym miejscem.
Tegallang, zlokalizowane, nieco
bliżej, bo zaledwie 9 km od Ubud. Szczerze mówiąc zrobiły na nas mniejsze
wrażenie, głównie za sprawą mniejszego zasięgu pól. Ale
czego by o nich nie mówić i tak było pięknie. Zieleń, aż kłuła w oczy. A przy
okazji mieliśmy szansę na obserwację pracowników pola.
Świątynie
Przemieszczając się po Bali można
odnieść wrażenie, że jest to jedna wielka świątynia. Miejsca modlitw są dość
rozległe i na tle domostw zajmują duże powierzchnie. Balijczycy są bardzo
religijni. Często można zaobserwować modlące się kobiety składające przy
tym wielobarwne dary, oraz rozmodlonych mężczyzn w charakterystycznych
strojach.
Jeśli chodzi o bardziej znane
świątynie, udało nam się odwiedzić:
- Taman Ayun Temple (Mengwi)
doskonały przykład balijskiej architektury
- Pura Ulun Datu, świątynia,
która wywarła na nas największe wrażenie. Usytuowana na jeziorze w otoczeniu
gór- wszystko razem tworzy bardzo magiczną atmosferę. Musicie wiedzieć, że z
uwagi na górską lokalizację w okolicach świątyni przyda Wam się coś
cieplejszego do ubrania.
- Luhur Batukaru Temple-
przywitała nas tam cisza i spokój. Poza rozmodlonymi balijczykami, nie spotkaliśmy nikogo. Przed świątynią widnieje tablica na której
widnieją szczegółowe zalecenia odnośnie tego kto ma możliwość wstępu na jej
teren.
- Goa Gajah- świątynia wykuta w
skale z płaskorzeźbą lwa. Podczas ładnej pogody można obserwować tu rytualne
kąpiele Balijczyków.
Przed przyjazdem na Bali, lista
świątyń do odwiedzenia była o wiele dłuższa, jednak jak się okazało na miejscu
nasza ciekawość została zdecydowanie zaspokojona wyżej opisanymi.
Wodospad Tegenungan
Około 10 km od Ubud w otoczeniu
soczystej zieleni znajduje się piękny wodospad Tegenungan.
Pokaz tradycyjnego tańca
Pokazy tańców balijskich
zdecydowanie należą do wydarzeń, których nie można sobie odpuścić. Tradycyjny
show jest połączeniem tańca, egzotycznej muzyki, teatru, pięknych strojów. Taki
miks sprawia, że otrzymujemy w pigułce kulturalne oblicze Bali, a przeżycie to na długo pozostanie w
naszej pamięci. Na wyspie codziennie odbywają się pokazy poszczególnych tańców.
Wybór jest spory, gdyż z Bali wywodzą się: Kecak, Gambuh, Legong, Wayang wong i
jeszcze kilka innych. Godzina niezapomnianych wrażeń, np. W Sahadewa Stage
Chandra Budaya, to wydatek rzędu 100k (ok. 30 zł).
Ubud
Kulturalna stolica wyspy, miasto
artystów, a zarazem chyba najbardziej (zaraz po Kuta) turystycznie miasto Bali.
O tym co ma do zaoferowania przeczytacie w kolejnym wpisie (TU).
Balijski masaż
Chwila relaksu której nie sposób
sobie odmówić. Zgodnie z wieloma zadowolonymi klientami, których opinie
znaleźliśmy w internecie, polecamy Shambala SPA w Ubud. Tylko miejcie na
uwadze, że konieczne są wcześniejsze rezerwacje. Miejsce to cieszy się ogromnym
zainteresowaniem.
Jedzenie
Na wyspie mamy do wyboru mnóstwo
miejsc serwujących doskonałe posiłki. Jeśli jeszcze nie czytaliście, zapraszam
do wpisu poświęconego indonezyjskiej kuchni (TU), która jest tak smaczna, że
stanowi atrakcję samą w sobie.
Plantacja kawy
Na Bali spotkamy niezliczoną
ilość plantacji kawy. Oczywiście największe zainteresowanie wzbudza słynna
„Kopi luwak”. A dzieje się tak ponieważ proces jej wytwarzania, diametralnie
różni się od tradycyjnego. Kawa ta powstaje przy bardzo aktywnym udziale
niewielkiego zwierzątka- łaskuna (zwanego też cywetą), który zjada najdojrzalsze,
owoce kawowca. Bierze pod uwagę tylko najlepsze kąski- wybredny z niego typ. Następnie w jego układzie pokarmowym kawowy miąższ zostaje nadtrawiony, natomiast
ziarna pozostają w całości. Jednak nie pozostają zupełnie nienaruszone. Po
kilkunastu godzinach zwierzę razem z odchodami wydala ziarna, które są
wybierane, myte, suszone, a po odpowiednim czasie, również palone na
specjalnych patelniach. W wyniku tego procesu otrzymujemy „Kopi luwak”- kawę o
obniżonej zawartości kofeiny, pozbawioną goryczki i uważaną za jedną z
najdroższych kaw świata.
Wszystko brzmi ładnie i
egzotycznie, jednak zyski z „Kopi luwak” doprowadziły do tego, że łaskunom żyje
się coraz gorzej. Niegdyś żyły sobie one na wolności, miały urozmaiconą dietę
(poza kawą jadły też małe gryzonie, insekty i owoce), a odchodów zwierząt
poszukiwało się po lasach, co zajmowało dużo czasu. Chęć zysku i ułatwienia
pracy doprowadziła do tego, że aktualnie
decydowana większość z nich żyje w ścisku, w klatkach. Karmione są tylko i
wyłącznie kawą, co bywa tragiczne w skutkach. Podobno łaskuny na takiej diecie
czują się tak jak człowiek po spożyciu 100 filiżanek kawy dziennie. Doprowadza
je to do depresji i agresywnych zachowań, samodestrukcyjnych.
Raz, że działanie to jest
karygodne ze względu na mało humanitarny sposób traktowania tych zwierząt, dwa
„Kopi luwak” traci właściwości za które był ceniony przez lata. Łaskuny nie
mają szans na wybieranie najdorodniejszych owoców kawowca, muszą zadowolić się
tym co dostają. Reasumując: otrzymujemy niskiej jakości kawę za bardzo wysoką
cenę…
Wizyty na plantacjach kawy są
określane jako aktywność niezbędna w trakcie pobytu na wyspie. Wizyta na nich
jest darmowa. Zajmuje się nami przewodnik, który po krótce opowiada nam o
hodowli oraz produkcji kawy. Otrzymujemy darmowy poczęstunek składający się z
kilku kubeczków różnych kaw i herbat. A jeśli nam zasmakują możemy dokonać
zakupu w sklepiku znajdującym się przy plantacji. Oczywiście „Kopi luwak” jest
dodatkowo płatna. Ale czy warto? Nie jestem przekonana.
Istnieją też plantacje
na których łaskunom nie dzieje się krzywda i takie miejsca z pewnością
zasługują na pochwałę i wsparcie swoich działań.
Jak zwiedzać Bali?
- Dostępnych jest wiele wycieczek
fakultatywnych organizowanych przez hotele czy agencje turystyczne. Ich ceny są
wysokie, aczkolwiek gdy macie mało czasu pozwalają w krótkim czasie zobaczyć
wiele interesujących miejsc.
- Bardzo popularną opcją jest
zwiedzanie wyspy na skuterze. Stan dróg w porównaniu do Lombok jest bardzo
dobry, a mijane widoki na długo zapadną w Waszej pamięci. Koszt wynajęcia jest
niski (ok. 15 zł/ dobę), jednak według nas jest to dobre rozwiązanie na
stosunkowo krótkie trasy. Niestety skuter, choć tani w eksploatacji- pod względem komfortu jazdy pozostawia wiele do życzenia.
- Można też wypożyczyć auto.
Jeśli jesteście na wyspie dłużej z pewnością przyda się na dłuższe dystanse.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz